Notatka Anoszkina, rocznica stanu wojennego i wysyp wywiadów z generałem sprawiły, że w ciągu ostatnich kilku tygodni sporo rozmawiałem na i temat tego, co stało się przed niemal 30 laty, ale też o samej postaci Jaruzelskiego. I w tych dysputach ujawnia się ciekawa prawidłowość - rozmówcy powyżej trzydziestki są z reguły "przeciw" generałowi, stanowi wojennemu i jego autorom, ci poniżej trzydziestki są raczej "za" i wypowiadają się o nim..., no może bez zachwytu, ale z dużą dozą sympatii. Mechanizm powstania tej cezury jest - oczywiście - mechanizmem wynikającym, w pierwszej kolejności, z podziału na tych, którzy frajdy komunizmu doświadczyli na własnej skórze i tych, którzy rodzili się tuż przed albo już po roku 89, ale nakłada się na to dzisiejszy wizerunek kreowany przez samego Jaruzelskiego i jego apologetów. A ten - na tle naszych szarych, codziennych, kłócących się o drobiazgi i nie panujących nad emocjami polityków, wygląda niemalże imponująco. Generał maluje sam siebie jako męża stanu, postać ze spiżu, człowieka wielkich i dramatycznych wyborów, gotowego do posypywania głowy popiołem, ale i czynów ostatecznych - bo wszak pistolet miał pod ręką.... I ciężko nawet dziwić się reakcjom tych, dla których komunizm jest już tylko bajką o żelaznym wilku. Na nich taki Jaruzelski, wydarty z kontekstu, postrzegany tu i teraz, może naprawdę budzić pozytywne wrażenia i umacniać wizerunek ostatniego z Polaków, których historia skazała na konieczność podejmowania dziejowych decyzji. Oni nie pamiętają - albo pamiętać nie chcą - że nikt nie skazywał generała na te wybory, że to nie historia położyła na nim któregoś dnia, swoją ciężką rękę i powiedziała "podejmuj decyzję", że do tego miejsca i pozycji doszedł ciężko i mozolnie wspinając się po drabinkach totalitarnej władzy. A w czasie tej wspinaczki widział z bliska i uczestniczył we wcielaniu w życie wszystkich niegodziwości komunizmu. Jako żołnierz obserwował terror stalinowski, jako szef sztabu generalnego przeprowadzał w wojsku antysemickie czystki, jako minister obrony wyrażał zgodę na strzelanie do robotników Wybrzeża, a potem - już jako przywódca WRON - wydawał rozkaz pacyfikowania strajkujących kopalni. Obrońcy generała starają się zatrzeć pamięć o tym, że droga do władzy w komunistycznym państwie, była drogą wiodącą przez podłość i ludzkie nieszczęścia. I o ile historia być może znajdzie usprawiedliwienie dla samego stanu wojennego, tak usprawiedliwienia dla takiej drogi nie znajdzie. Konrad Piasecki Podyskutuj na forum: 13 grudnia 1981 - czy młodzi pamiętają? Dożywocie dla Jaruzelskiego? Skutki wprowadzenia stanu wojennego Ocena postępowania kierownika WRON