Znałem Go ponad 25 lat, więc mógłbym snuć wiele wspomnień o Nim, o naszej niegdysiejszej współpracy i towarzyskiej zażyłości. Ale zbyt dużo tego i trudno w dniu Jego pogrzebu - gdy piszę te słowa - nadać temu uporządkowaną, starannie opracowaną redakcję. Podobnie jak trudno skierować i skupić myśli na jakimś innym temacie, by napisać przemyślany, chłodny, wolny od emocji, wyważony, cotygodniowy komentarz do innych wydarzeń tego pędzącego ku niewiadomemu świata. Więc tylko jedna reminiscencja. Otóż przy każdej próbie wspomnienia Dzimka jego twarz wyłania się z pamięci jako uśmiechnięta. Naprawdę niewielu znałem tak wesołych i emanujących swoją wesołością ludzi jak On. Może dlatego tym trudniej się pogodzić z Jego nagłym odejściem i pustką, jaką po sobie zostawił. Do mało kogo, tak jak do Niego, pasują słowa, że świat bez Niego będzie smutniejszy. I jeszcze jedno: to On kilka miesięcy temu namówił mnie do pisania regularnych, cowtorkowych felietonów dla Interii. Długo się wahałem, niepewny, czy będę w stanie co tydzień przygotować kolejną analizę, opracowanie, wypowiedź. Dzisiaj nie byłem w stanie. Ale za tydzień spróbuję. Skoro Dzimek zaprosił mnie do publikowania w Interii, to nie mogę zrezygnować. Janusz A. Majcherek