No, ja wiem... Włączyłem telewizor, by na tę inwazję popatrzeć. Pokazywali obrazki z centrów polskich miast. Widziałem ich! Młodzi mężczyźni w czarnych kurtkach, z zakrytymi twarzami (miał sąsiad rację!), głośno coś krzyczeli. Faktycznie, wyglądali mało ciekawie, jak z innej cywilizacji, nie chciałbym takich mieć za ścianą... Krzyczą, wyją, pewnie piją... Tylko czy mojemu sąsiadowi o taką inwazję chodziło? Przypomniało mi się, że chyba ze dwa dni wcześniej oglądałem relację z Sejmu. Tam też było gorąco, pewna pani zachwalała projekt ustawy całkowicie zabraniający przerywania ciąży. Także wtedy, gdy ciąża jest wynikiem gwałtu, gdy zagrożone jest życie matki, albo gdy płód jest nieodwracalnie uszkodzony. Kto taką aborcję przeprowadzi, idzie na trzy lata do więzienia. Projekt też zakazywał badań prenatalnych. Aha, pani też ostrzegała posłów, że jak jej projektu nie poprą, to jej organizacja nimi się zajmie, szczególnie, że zbliżają się wybory. Więc ma być taka ustawa, jakiej ona chce. Co prawda w Europie takiej jeszcze nie ma, ale w krajach islamskich - jak najbardziej. Przepraszam, dlaczego mam bać się jakiegoś najazdu uchodźców, co mają zmienić Polskę, kiedy mam na wyciągnięcie ręki własnych talibów? Którzy rosną w siłę i coraz bardziej bezczelnie układają życie innym. Szufladkują ich, oceniają, grożą, mówią, co patriotyczne, a co nie, co zgodne z wolą Boga, a co niezgodne, co trzeba wyburzyć, a co zostawić... *** Europa znalazła się w dramatycznej sytuacji. Sama ją wywołała! Najpierw pozwoliła na rozpad Libii i wojnę w Syrii, nie przewidując, co z tego może się narodzić. 4 miliony ludzi uciekło z Syrii, milion do czteromilionowego Libanu, dwa miliony do siedemdziesięciomilionowej Turcji. Teraz część z nich szturmuje Europę. A ta stoi przed dylematem: przyjąć ich czy do nich strzelać? Wybór jest oczywisty... W obliczu katastrofy humanitarnej nie czas na dociekanie, kto zawinił. O pomoc dla uchodźców apelują organizacje humanitarne, apeluje papież Franciszek. Dla polityków polskiej prawicy to oczywiście nic nie znaczy, Jarosław Gowin już powiedział, że papież na polityce się nie zna, więc w takich sprawach nie ma co go słuchać. I że uchodźcy będą wysadzać polskie niemowlęta. Prezydent Duda też ogłosił, że nie będzie godził się na "kwoty uchodźców", których Unia Europejska chce skierować do Polski. Oto więc nowy front walki. Kwoty! Swoje pokrzykuje też (czy raczej pokrzykiwała, bo już przestała) premier Ewa Kopacz. A arcybiskup Hoser wyjaśnia, że ta inwazja tym się skończy, że Europa będzie islamska. Że połamią krzyże, zburzą Rzym. Więc też woła na wojnę. Jeżeli ludzie z najwyższych stanowisk w państwie opowiadają takie rzeczy, to jak można dziwić się zwykłym zjadaczom chleba, że odczuwają instynktowny strach? Patrzę na te sceny i odczuwam deja vu. Bo przed Syryjczykami byliśmy my. Pamiętam relacje mediów opisujących życie polskich uciekinierów z Polski Ludowej - żyjących w obozach w Treiskirchen w Austrii, w Atenach, pod Rzymem. Opisywano ich jako wąsatych mężczyzn, w pokrzywionych butach i tłustych włosach. Pijących, awanturujących się, pozbawionych dyscypliny pracy. W Rzymie myli na światłach szyby samochodowe, w Wiedniu - jak skarżyli się mieszkańcy - brudzili moczem klatki schodowe, zaśmiecali Niemcy. Potem otworzono granice i znowu było o Polakach. Że kradną w Niemczech samochody, a przy wschodniej granicy nawet maszyny rolnicze. Że ogólnie - to jakaś niższa cywilizacja. "Wszyscy Polacy to hołota" - grzmiały holenderskie portale. "Kradną wszystko, co nie jest przykręcone do ściany", "banda analfabetów", "pijana dzicz"... A brytyjski premier Cameron wołał, że Polakom trzeba ograniczyć dostęp do angielskiego socjalu, bo za dużo z niego biorą. I co? Kto wygrał tę "wojnę cywilizacji"? "Wąsata hołota" czy czyste domki z przedmieścia? Kto komu narzucił swój styl bycia? *** Więc - jakoś się utrzęsło? Jeszcze nie, ale jest na dobrej drodze. Opowiadał mi znajomy, mieszkający od lat w Niemczech, że dziesięć lat temu na osiedlowym placu zabaw Polki mówiły do swych dzieci po niemiecku. Dziś już nie wstydzą się mówić po polsku, bo i Polska lepiej w oczach Niemca wygląda. Jean-Claude Juncker, gdy mówił w Parlamencie Europejskim o uchodźcach, przypominał o 20 milionach Polaków, którzy w historii naszego kraju emigrowali. On nie wspomniał tego, by zaskarbić sobie sympatię nad Wisłą. On to mówił do ludzi Zachodu - patrzcie, jak znakomicie się zasymilowali. Nie stworzyli kłopotu - w Zagłębiu Ruhry, w Nord-Pas-de-Calais, w Londynie, Nowym Jorku czy Australii - ale budują bogactwo nowych ojczyzn. To się udało. Dlaczegóż więc mamy sądzić, że uchodźcy z Syrii będą inni? Że są muzułmanami (którzy uciekają przed Państwem Islamskim...)? My w XIX wieku byliśmy dla protestanckiej Ameryki katolicką dziczą. Że będą terrorystami? To Polacy byli w XIX wieku narodem rewolucjonistów i terrorystów. W wieku XX tacy byli Irlandczycy z IRA. Więc pytanie za 100 punktów: czy każdy mieszkaniec Belfastu jest terrorystą? Że się nie zasymilują? Większość się zasymiluje. To jest, nawiasem mówiąc, temat na dłuższą dyskusję. W każdym razie, patrząc nie tylko na Europę, ale na USA, Kanadę czy Australię, możemy stawiać tezę, że państwo świeckie, republikańskie, niestrachliwe, z takimi rzeczami daje sobie radę. Że nie będą chcieli pracować? Że będą roszczeniowi? Ha, ha! Poczytajcie, co o nas do dziś piszą na portalach holenderskich czy brytyjskich... Że zabiorą nam, Polakom, tu w kraju, mieszkania i miejsca pracy? No, nie zabiorą. Oni wcale nie chcą tu przyjeżdżać, jeśli jacyś z nich do Polski zostaną skierowani, to przy pierwszej okazji wyjadą do Niemiec, do Francji, na Wyspy Brytyjskie. Przecież to oczywiste, jak dwa razy dwa. Nie taki fundamentalizm temu krajowi grozi.