Ooo... PiS cały poczuł się tymi słowami oburzony i wstrząśnięty! A dlaczego? Cóż takiego się stało? Obraza majestatu? A może strach, że nie są to czcze pogróżki? Oficjalnie, Adam Glapiński uznał słowa Tuska za nacisk na niezależność prezesa banku centralnego. "Wchodzi w grę groźba karalna i zamach na niezależność i suwerenność NBP, próba wymuszenia na NBP jakichś decyzji" - mówił. Więc sprawę prowadzi już prokuratura w Radomiu, i wszyscy jesteśmy ciekawi czym to się skończy. Mój Boże... Spodziewajmy się kolejnych podobnego typu reakcji. Jak ktoś powie, że trzeba zrobić porządek z policją - to policjanci zaraz go oskarżą, o nacisk, o znieważenie munduru, obrazę funkcjonariusza, itd. Zażądasz likwidacji lekcji religii w szkole - oskarżą cię o atak na katolików. Zobowiążesz się do porządków kadrowych w spółkach skarbu państwa - będą krzyczeć, że to atak na ekonomiczne postawy państwa polskiego. Powiesz, że czas zrobić porządek ze złodziejstwem... Ooo, nie wiadomo jakie nożyce się odezwą. I tak dalej... W ten sposób każde słowo krytyki i zapowiedź zmiany, będzie jak atak na Polskę. I wrócimy do czasów słusznie minionych, gdy każde mruknięcie, że socjalizm to nie jest taki raj, jak piszą w gazetach, był uznawany za podżeganie, zamach na nasze granice zachodnie, sojusze, przyjaźń polsko-radziecką, itp. A może histeryczna reakcja PiS-u na słowa Tuska, że wyprowadzi Glapińskiego wzięła się z czegoś innego? Ze strachu, że wiecowe okrzyki staną się ciałem? Że rzeczywiście zrobi to co zapowiada? "Bałbym się, gdyby Polska weszła w taki okres swojej historii, że silni ludzie będą wyprowadzać urzędników państwowych z instytucji, które się nie podobają. Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie" - mówił szef NBP. Cóż... Też nie odpowiada mi Polska, w której silni ludzie wyprowadzają tych mniej silnych z państwowych instytucji. Po uważaniu. Kłopot w tym, tego Glapiński zdaje się nie zauważył, że już w takiej Polsce żyjemy. Że silni ludzie biorą co chcą, nie martwiąc się przepisami prawa. Bo mają siłę - a to jest podstawowa kategoria, tak w naukach politycznych, jak i w prawie. Tak właśnie było w roku 2015, gdy PiS przejął władzę. Media publiczne wziął nocą, nie licząc się z czymkolwiek. Bartłomiej Misiewicz w nocy z 17 na 18 grudnia 2015 r. włamywał się do Centrum Eksperckiego Kontrwywiadu NATO. A w jaki sposób wzięty został Trybunał Konstytucyjny? Ano w taki, że panie Beata Szydło i szefowa jej Kancelarii Beata Kempa nie wydrukowały wyroku Trybunału z 3 grudnia 2015 roku. To są historie prawie już zapomniane, ale to one określiły obecny kształt prawny Polski. Że prawo niby obowiązuje, ale nie wszystkich, i nie do końca. Słuszne więc są obawy Adama Glapińskiego, że hipotetyczna nowa władza może uznać taki kształt ustrojowy Polski za swój. I ciach - w kilka tygodni weźmie co będzie chciała, absolutnie nie przyjmując się prawnymi procedurami. Weźmie ten kraj po pisowsku. Nawet można to sobie wyobrazić - większość rządowa ogłosi, że Adam Glapiński odbył dwie kadencje, więc nie może być prezesem po raz trzeci. I nie spodziewam się, by straż bankowa stawiła w tej sprawie opór. Podobnie może być z innymi instytucjami - wszystko zależeć będzie od determinacji rządzących, ich jedności, i społecznej atmosfery. Czy lud będzie żądał twardych rozwiązań, czy nie. By takie działania miały miejsce PiS zrobił bardzo wiele. Po pierwsze, przepisy prawa, które wprowadził, ułatwiają drogę na skróty. A po drugie - przyzwyczaił już wszystkich, że wola wodza jest decydująca, a nie jakieś ustawy. Posłuchajcie zresztą Tuska - jak mówi o PiS-ie. Jako o formacji grabieżczej, osłabiającej Polskę, realizującej scenariusz Putina... Odbiera jej wszelką legitymację. Tak, by - dla dobra Polski, w imię walki ze złodziejstwem, w imię przywrócenia elementarnej sprawiedliwości (określeń, które można użyć, nie brakuje) - można było robić wszystko. Podkręca więc atmosferę, a PiS-owcy też podkręcają, o Tusku mówiąc najgorsze rzeczy. Obawy Adama Glapińskiego i jego pisowskich kolegów - że gdy przegrają, będą na łasce zwycięzców - nie biorą się więc znikąd. Bo to może się zdarzyć. I prawo nie będzie ich bronić. Chyba, że to w Strasburgu.