Czas upokorzeń
Donald Trump upokorzył Andrzeja Dudę, a wraz z nim Polskę, tak jak upokarza Ukrainę i Europę. Na razie słowem i gestem, ale jeśli Stary Ląd nie otrząśnie się ze złudzeń w trybie przyspieszonym - przegra. Na razie Unia Europejska chce przekazać solidny pakiet pomocy dla Ukrainy. To światełko w tunelu.

To, w jaki sposób Donald Trump potraktował Andrzeja Dudę, wpisuje się w sposób, w jaki obecna administracja Stanów Zjednoczonych traktuje Europę. Lekceważąco, bezceremonialnie, wyniośle i wzgardliwie.
Polska prawica ma nie lada problem, by wobec tego, co robi i co mówi Trump w sprawach międzynarodowych, pogodzić ostentacyjnie manifestowane uwielbienie dla niego z naturalnym odruchem niechęci dla sposobu, w jaki głowa amerykańskiego państwa postępuje z Ukrainą i w jaki zaczyna rozgrzeszać rosyjskiego agresora.
Spalić się ze wstydu?
Jak klaskać i nosić czerwone czapeczki, gdy obiekt westchnień obraża przyzwoitość, logikę i polityczne normy?
A jednak Duda, którego Trump pokazał na zjeździe konserwatystów - obok przywódcy Argentyny - jako swojego przyjaciela, słuchał przemówienia amerykańskiego gospodarza z zachwytem. Choć był to groch z kapustą podlany narcystycznym sosem, który powinien budzić zażenowanie, zwłaszcza gdy prezydent USA powielał przekaz kremlowskiej propagandy w sprawie pieniędzy przekazanych Ukrainie.
Nie wygląda to dobrze, gdy polski prezydent zachowuje się tak, jakby zgadzał się ze wszystkim tylko dlatego, że mówi to Trump. Zresztą politycy PiS mają ten sam dylemat: co robić, gdy Trump obwinia Wołodymyra Zełenskiego za rozpoczęcie wojny? Spalić się ze wstydu, chować głowę w piasek czy protestować?
Duda - który w sprawie ukraińskiej mówi tym samym głosem, co rząd Donalda Tuska, chwali się przyjaźnią z przywódcą Ukrainy, a niedawno w Davos mówił, że należy sprawić, aby "Putin błagał Ukrainę i jej sojuszników, by mógł zasiąść przy stole negocjacyjnym" - miał odbyć z Trumpem godzinną rozmowę. Skończyło się na półtoragodzinnym oczekiwaniu "w przedpokoju" (co chyba ze złośliwości w szczegółach pokazywała związana z PiS telewizja) i niespełna dziesięciominutowej pogawędce.
Trump nie pomoże Nawrockiemu
Dobre i to, bo każda okazja jest niezła, by bronić polskiego i europejskiego punktu widzenia w sprawie Ukrainy. Ale w dyplomacji takie przejawy braku szacunku zawsze mają znaczenie.
Trump, upokarzając Dudę, upokorzył Polskę. Co z tego, że podobno potwierdził wagę naszego sojuszu, skoro już widać, że na jego słowach nie można polegać. A na pewno nie można ich brać za dobrą monetę, bo inni przedstawiciele administracji USA potrafią dawać sprzeczne komunikaty.
Oczywiście można taki styl nazywać specyficzną taktyką, biznesowym podejściem, ekstrawagancką retoryką, choć w gruncie rzeczy jest to obcesowa pogarda. Tym bardziej cyniczna, że oparta na przekonaniu, że bez Stanów Zjednoczonych system zachodniego bezpieczeństwa nie istnieje, a skoro tak, to "nam wolno więcej".
Jeśli ktoś w PiS nadal liczy, że Trump i jego administracja w jakikolwiek sposób pomogą Karolowi Nawrockiemu w kampanii, to może się zawieść, skoro nawet deklaracja kandydata PiS, że niczym sam prezydent USA jest gotów usiąść z Putinem do rozmów, nie pomogła mu w sondażach. Coraz bardziej antyukraińskie nastawienie Polaków może jednak pomóc Konfederacji, choć podstawy takiego sukcesu będą tragicznie krótkowzroczne, bo bez Ukrainy będziemy na widelcu Putina.
Ponad złudzenia
Polska polityka poza nielicznymi wyjątkami jest generalnie niepoważna, infantylna, intelektualnie jałowa. Mądrości tyle, co kot napłakał. Ale zwłaszcza w czasach przełomowych - a w takich żyjemy - powinna umieć wznieść się ponad horyzont złudzeń, resentymentów i pieniactwa.
Za wschodnią granicą wojna, za zachodnią duże poparcie zdobywa partia, której członkowie potrafią relatywizować zbrodnie nazistów, a za oceanem polityczny Joker mami przestraszonych "normalsów" "rewolucją zdrowego rozsądku", ale tak naprawdę burzy wyobrażenia o międzynarodowej wspólnocie i tę wspólnotę realnie niszczy.
Nawet jeśli - jak pisał poeta o innej historii - "Stary Ląd w zdumieniu zastygł", to już czas na pobudkę.
Przemysław Szubartowicz