#ByleNieTrzaskowski kontra #DemokracjaWalcząca
Przed drugą turą obóz rządowy próbuje wskrzesić ducha "demokratycznego alarmu" i antyPiS-owskiego wzmożenia sprzed wyborów roku 2023. Wygląda jednak na to, że emocja "bić faworyta" jest dziś zdecydowanie po stronie Nawrockiego. I manifestuje się w haśle #ByleNieTrzaskowski, która może dać kandydatowi opozycji 1 czerwca zwycięstwo.

Nie trzeba było mieć doktoratu z nauk politycznych (może nawet lepiej było go nie mieć, bo czasem myślę, że taki doktorat szkodzi na rozum), by wiedzieć, że w drugiej turze wyborów prezydenckich roku 2025 zmierzą się Trzaskowski z Nawrockim.
Nawet delegalizacja PO i PiS nie zakończy "wojny polsko-polskiej"
To było absolutnie oczywiste dla każdego, kto odrywa się czasem od swojej ulubionej stacji telewizyjnej i zdarzy mu się pójść między ludzi. Bo wtedy widać, że spór Polski uśmiechniętej z Polską, której zaproponowany przez Tuska uśmiech nie odpowiada, jest dziś sporem absolutnie realnym.
Można sobie oczywiście gadać o "zmierzchu duopolu" albo "końcu polaryzacji", ile się chce, wolny kraj. Ale nie zmienia to faktu, że Platforma i PiS w sposób autentyczny organizują nam realną konkurencję ofert politycznych w Polsce. I nie ma w tym nic zdrożnego. Nasz spór opiera się wszak o faktyczne i bardzo odmienne interesy wyborców.
Z tych interesów wynikają odmienne wizje życia w kraju oraz różne oczekiwania wobec zachowań Polski w relacjach zewnętrznych: z Niemcami, Unią albo Ukrainą. I nawet gdyby ktoś dziś zdelegalizował PO i PiS i ogłosił koniec "wojny polsko-polskiej" pod flagą biało-czerwoną to jest przecież absolutnie oczywiste, że ten sam spór odtworzy się za chwilę pod innymi nazwami i szyldami. Ale nie zniknie. I dzięki Bogu. Bo gdyby zniknął to znaczy, że jest źle.
Wielka manipulacja
Kto więc po drodze uwierzył w bajki z mchu i paproci o "mijance z Mentzenem" albo "podmiance Nawrockiego na Czarnka", ten niech sobie w wolnej chwili przeanalizuje, jakiej manipulacji dał się porwać. Bo to była manipulacja. Część kampanii wyborczej, której sondażownia są dziś kupnym elementem, a nie bezstronnym recenzentem. Teraz mamy zaś trochę teatru z "przekazywaniem/nieprzekazywaniem" głosów. Ale i to nie ma większego znaczenia.
Od początku wiadomo, że elektoraty z grubsza już sobie przepłynęły. Wyborcy Hołowni i Biejat idą do Tuska jak jeden mąż (myślę, że na poziomie 90 proc.). Poszliby tam niezależnie od tego, co by Hołownia albo Biejat by powiedzieli albo czego by nie powiedzieli. To efekt wasalnego ułożenia stosunków koalicyjnych, który jest od półtora roku faktem. Premier Tusk już dawno uczynił Trzecią Drogę i Lewicę wspólnikami w projekcie "demokracji walczącej".
Oni razem realizują ten wielce wątpliwy prawnie, politycznie i moralnie projekt wyeliminowania z gry największego politycznego przeciwnika czyli PiS-u. Odbywa się to - dodajmy - przy milczącym wsparciu zagranicy, która ma swój oczywisty interes w tym, by PiS-iory do władzy nie wróciły. Od Zandberga do Trzaska przejdzie trochę mniej (pewnie koło 60 proc.). Pozostali ukontentują się niegłosowaniem jako najwyższym aktem rebelii wobec tuskowego establishmentu.
Tu Nawrocki złowi głosy najwyżej pojedyncze i - de facto - nierazemowe. To znaczy takie, co Zandbergowi przypadły 18 maja zgodnie z dość przypadkową logiką pierwszej tury, gdy ludzie głosują na pół gwizdka - świadomi, że i tak liczy się dopiero tura druga, więc mogą zaszaleć.
Elektoraty Mentzena i Brauna są ulepione z hasła #ByleNieTrzaskowski
Po drugiej stronie też wykluwa się wspólna i ważna emocja. Nosi ona nazwę #ByleNieTrzaskowski. Pierwszy raz widziałem to hasło na pucharowym meczu Legii z Chelsea w kwietniu. Potem zaczęło się pojawiać na innych polskich stadionach jako oddolny głos zawsze niepoprawnych środowisk kibicowskich.
W dużej politycznej grze ten przekaz kwitnie właśnie teraz. Ważną rolę odgrywa tu faktyczny dziś lider KonfederacjiKrzysztof Bosak, który publicznie wezwał w Sejmie wszystkich niezdecydowanych do niegłosowania na Trzaskowskiego. W drugiej turze to w zasadzie równoznaczne z poparciem Nawrockiego.
Oczywiście sam Sławomir Mentzen jeszcze trochę pocieszy się swoją rolą "nad-elektora". Będzie chciał, żeby Karol Nawrocki wokół niego poskakał. Trudno mu tego zabronić, bo to jego chwila. W końcu jednak i on włączy się w emocję #ByleNieTrzaskowski. Podobnie uczyni (choć w swoimi niepodrabialnym stylu) Grzegorz Braun.
Tak naprawdę jednak nie mogą oni zrobić niczego innego. Emocja jest bowiem silniejsza od nich. A elektoraty Mentzena i Brauna już dziś są - moim zdaniem - ulepione z #ByleNieTrzaskowski w powiedzmy 70 proc. I na tyle też oceniam przepływy do Nawrockiego w dniu drugiej tury.
Zsumowanie tych przepływów prowadzi nas - zgodnie z resztą z przewidywaniami - w kierunku wyniku rekordowo bliskiego. Z różnicą na poziomie - powiedzmy - 200 tysięcy głosów.
Tu jednak ważne zastrzeżenie, które psuje trochę humorki w tych dniach - było nie było - święta polskiej demokracji. Nie możemy zapominać, że Donald Tusk ma jeszcze w swoim ręku aparat państwowy. Którego to aparatu ów Tusk - czego dowiódł nam już nie raz - nie waha się użyć, gdy zachodzi potrzeba…
Rafał Woś