Dziś ludzie wywodzący się z aparatu PZPR wkraczają bowiem do publicznych instytucji z poręki Andrzeja Leppera, oczywiście pod warunkiem, że wcześniej zobowiążą się wobec nowego patrona do lojalności - co ludziom o takich życiowych doświadczeniach przychodzi bez trudu. Odebranie im prawa do zajmowania stanowisk oznaczałoby pozbawienie Leppera istotnej części jego zaplecza. Właściwie najistotniejszej. Bo wyciąganie różnych wycirusów z czasów Jaruzelskiego, sekretarzy niesławnej pamięci Towarzystwa Przyjaźni Polsko Radzieckiej czy pomniejszych rangą funkcjonariuszy SB i WSI, nie mówiąc o zasłużonych pracownikach peerelowskiej propagandy, było ze strony Leppera realizacją przemyślanej taktyki. Na ludziach z ulicznych zadym i z blokad opierać się dalej nie może, nie pasują do jego planów, bo ani nie mają dość politycznych kwalifikacji, ani posłuszeństwa we krwi. Mówiąc krótko, bez względu na to, co się akurat dzieje, jedziemy do Afganistanu czy nie, mamy do wywalenia na socjalne bzdury miliardy czy nie mamy, odkąd tylko hasło dekomunizacji padło, ja nie miałem najmniejszych wątpliwości, że w koalicji dojdzie do wojny na całego. W istocie Lepper walczy dziś o przeżycie. Na dole, w powiatach, nawet w województwach, Samoobrona praktycznie już nie istnieje - doszło do tego, że na miejsce zbuntowanego szefa regionu wielkopolskiego musiał Lepper mianować jednego ze swych bardzo nielicznych już zaufanych, choć sprawuje on analogiczną funkcję w innej części kraju. Chłopstwo to elektorat bardzo pragmatyczny, by nie rzec cyniczny - zagłosuje i na samego diabła, jeśli uzna, że może im on więcej załatwić. A dziś nie ma wątpliwości, że więcej może załatwić wsi PiS, niż Samoobrona. Na dodatek PiS przechwycić może dużą część tego, co stanowiło największy atut PSL - rzeszę zasiedziałych od lat i popularnych u siebie wójtów i sołtysów. Pamiętają państwo jeszcze, że swego czasu Samoobrona, z deklarowanym poparciem PiS, chciała zakazać piastowania funkcji samorządowych ponad dwie kadencje? Odkąd powstało i złożyło Kaczyńskim hołd lenny tzw. PSL "Piast" temat przestał istnieć. Ostatnim atutem przewodniczącego pozostaje jego telewizyjna popularność, głównie w małych miastach. Ale ta popularność będzie się nieuchronnie wypalać, bo Lepper - dygnitarz zraża do siebie swój tradycyjny elektorat, choćby nie wiem jak krytykował rząd, w imieniu którego rozbija się z bizantyjskim splendorem po kraju. Nowe wybory wydają się w tej sytuacji dla Leppera ostatnią szansą - nie na zwycięstwo ani nawet na przetrwanie, tylko na przedłużenie szarpaniny. I chętnie by on z tej szansy skorzystał, bo im dłużej, tym większa szansa, ze stanie się coś, co zmieni sytuację (to znaczy, spowoduje gwałtowną utratę poparcia przez PiS). Tylko, że i to nie jest już takie łatwe. Po pierwsze, klub poselski Samoobrony to przede wszystkim ludzie, którzy zapisali się do tej partii tuż przed wyborami, ponieśli wielkie koszty (poseł Misztal obiecał powiedzieć jakie, ale słowa nie dotrzymał - chyba mu adwokat wyjaśnił, że złożyłby donos na siebie samego) i nie zamierzają teraz tracić mandatów i immunitetów dla kaprysu przewodniczącego. Nawet, jeśli ten dotrzyma słowa (a niby dlaczego by miał?) i ponownie ich umieści na czele list, kto zagwarantuje ponowny wybór? Jest więc wielka możliwość, że ponad połowa posłów Leppera w krytycznej chwili po prostu się na niego wypnie i przejdzie do PiS. Zwłaszcza, że osławione weksle jakoś się nie okazały takie znowu straszne, kilku lepperowców już od niego uciekło i nic im się nie stało. Po drugie, po samorozwiązaniu PiS może nagle poprzeć projekt poprawki konstytucyjnej PO, zakazujący kandydowania osobom skazanym prawomocnymi wyrokami sądowymi. A wtedy - adieu, monsieur Lepper! Dlatego właśnie Lepper musiał wybadać, jak zachowa się PO. Ale oczywiście PO nie musi iść Lepperowi na rękę. Tusk może się teraz boleśnie odegrać za wszystkie bluzgi i oskarżenia o milionowe łapówki, które jakoby miał przyjmować w gotówce w warszawskiej restauracji (być może już to zrobił - ktoś przecież sypnął to tajne spotkanie do mediów). Oczywiście, z punktu widzenia PO Samoobrona jest pożyteczna i jako wygodny wróg, i jako gracz szachujący ich głównego przeciwnika, czyli PiS. Na to zapewne liczy Lepper. Ale jeszcze lepiej dla PO byłoby, żeby Samoobrona w ogóle się nie załapała do następnego sejmu, bo wtedy z 30 procentami PO może liczyć na większość mandatów; a tak czy owak, Platforma prędzej dogada się z lewicą, niż PiS. Leppera może krew zalewać, ale jest za cwany, żeby nie wiedzieć, że może i nabije Kaczyńskim guza, ale sam przy tym popełni samobójstwo. Podczas, gdy cieszył się jak dziecko ze splendorów władzy, ze świty ochroniarzy, karawany limuzyn, helikopterów, karetek i wozów strażackich, jeżdżących za nim po kraju, z gdańskich mebli w gabinecie, butów na zamówienie po trzy tysiące za parę i szytych garniturów - Kaczyński po cichu wziął go niczym buhaja na krótki sznurek. I teraz Lepper może już tylko wierzgać. Ale, jak mówię, chyba jest za cwany, żeby to robić. Pozostaje mu tylko siedzieć cicho, wypełniać grzecznie polecenia, i modlić się o jakiegoś nowego Rywina.