Braun organizuje antyukraińską awanturę, Nawrocki i Mentzen ulegają tym nastrojom
Grzegorz Braun nie tylko rozbudza antyukraińskie nastroje u swoich zwolenników, ale sprowadza całą prawicę na pozycje pochwały uprzedzeń. Bo do tego, gdyby był realny, sprowadza się pomysł Karola Nawrockiego, aby spychać cudzoziemców na koniec kolejek do lekarzy. Prawicowa opozycja, sama dyskryminowana przez władzę, głosi pochwałę dyskryminacji.

Europoseł Grzegorz Braun, kandydat na prezydenta, krąży po Polsce, organizując kolejne warcholskie zajazdy, niczym watażka ze szlacheckiej Rzeczpospolitej. Akcja w szpitalu w Oleśnicy, wymierzona w lekarkę wyspecjalizowaną w późnych aborcjach, była jak na zamówienie strony progresywnej polskich sporów. Od tej pory tematem nie było nie uśmiercenie dziewięciomiesięcznego płodu (dziecka), tylko napaść na Gizelę Jagielską.
Gdyby Braun nie istniał, strona liberalna powinna go sobie wymyślić. Co popycha niektórych prawicowców do snucia teorii, że to agent wpływu obozu Trzaskowskiego. Ja myślę, że to człowiek chory, co nie zmienia faktu, że działa jak funkcjonalny pożyteczny idiota. Tak sobie myślałem, kiedy go oglądałem w prezydenckich debatach, wypluwającego stereotypowe inwektywy, obecne stale na internetowych forach. Ale też w niektórych sprawach Braun działa niestety jako przerysowany wieszcz pewnych tendencji społecznych. Na przykład wtedy, kiedy krzyczy wielkim głosem o "ukrainizacji" Polski.
Braun rozlicza prawicę
Nie tylko krzyczy. Kilka dni po debacie organizowanej przez "Super Express" popędził do Białej Podlaskiej ściągać ukraińską flagę z urzędu miasta. Można dyskutować, czy na polskich urzędach powinno się wieszać flagi innych państw. Tyle że to relikt czasów, kiedy takie flagi wieszaliśmy w wielu miejscach na znak solidarności z atakowanym i mordowanym narodem. To zjawisko opresji nie zniknęło przecież.
Dzień przed tym, gdy Braun popisywał się swoją akcją "repolonizacji" Białej Podlaskiej, poznaliśmy historię ukraińskiej, torturowanej i zamordowanej dziennikarki. Rosjanie "zwrócili" ją bez oczu, mózgu i krtani. Jest rzeczą oczywistą, że Braun obraca emocje Polaków przeciw Ukraińcom. Tym mieszkającym w Polsce i tym, którzy wciąż się bronią, w coraz mniej sprzyjających okolicznościach.
Efektem może być narastanie uprzedzeń wobec tych pierwszych, choć niedawno wszyscy, łącznie z większością prawicy, chlubiliśmy się, że ich akceptujemy, chcemy, zapraszamy. Inny efekt to coraz mniejsza ochota, aby wspierać tych drugich. Choć stawka na uniknięcie sytuacji, kiedy to Rosja kładzie łapę na całej Ukrainie, więc zbliża się do naszych granic, nie zniknęła.
Braun nie tylko sam działa, ale też tworzy atmosferę. Uderzającą była sytuacja, kiedy to podczas debaty "Super Expressu" pouczał i rozliczał Karola Nawrockiego i Sławomira Mentzena, cieszących się o wiele większym poparciem od niego, między innymi z twardości wobec Ukraińców. Mówił nawet coś o swoich pedagogicznych osiągnięciach w tym dziele. Całkiem niedawno w innej debacie oskarżał całkiem gołosłownie Nawrockiego, że jako prezes IPN nie zrobił nic w sprawie ekshumacji ofiar rzezi wołyńskiej.
Teraz domagał się akceptacji dla pomysłu masowych deportacji ukraińskich uchodźców. I wprawdzie w tej sprawie ani Nawrocki ani Mentzen go nie poparli. Ale unikali jak ognia frontalnej polemiki z nim. Więcej, starali się go zadowolić sugestią, że oni też widzą problem, że oni też walczą na tym froncie.
W szczególności Karol Nawrocki przypomniał o swoim ogłaszanym od jakiegoś czasu pomyśle. Prawicowe telewizje i portale triumfalnie obwieściły, że popiera go w tej sprawie aż 71 procent ankietowanych. Zażądał on wprowadzenia zasady pierwszeństwa Polaków przed cudzoziemcami w korzystaniu ze służby zdrowia. Rzecz wynikła z wciąż powtarzanych od roku 2020, kiedy wybuchła wojna, plotek, jakoby zdarzały się przypadki uprzywilejowania ukraińskich pacjentów.
Projekt systemowej dyskryminacji
Czasem ogłaszali to nawet pod nazwiskiem antyukraińscy znani komentatorzy typu Łukasza Warzechy. Był z tymi rewelacjami jeden kłopot: brak konkretnych przykładów. To samo dotyczyło analogicznych twierdzeń odnoszących się do szkół. Z powodu niżu demograficznego nie ma w nich tłoku. Ukraińscy uczniowie ratują często nauczycieli przed bezrobociem.
Kiedy Nawrocki opowiadał o tym na wiecach, spotykał się z owacjami. Ale kiedy mówił o rzekomym pierwszeństwie Ukraińców w rozmowie z Krzysztofem Stanowskim w internetowym Kanale Zero, nie potrafił wskazać ani jednego takiego przypadku. Oczywiście Mentzen też jest za "walką z ukraińskimi przywilejami", choć w przeszłości on sam miał na te tematy raczej wyważone wypowiedzi. Konfederacja była jednak pierwsza w sianiu antyukraińskiego niepokoju. Ale ostatnio to niestety specjalność PiS, który na początku wojny ścigał się z innymi partiami na okazywanie uchodźcom życzliwości.
Przemyślmy to. Mowa o osobach korzystających jak rozumiem z publicznej służby zdrowia. Żeby mieć do niej dostęp, trzeba być ubezpieczonym. Rozmawiamy więc o ludziach, którzy tu pracują, pomnażają polski dochód narodowy, płacą podatki, także składkę zdrowotną. Czy to sprawiedliwe, aby takich ludzi, gdy zachorują, spychać na koniec kolejki? Co byśmy powiedzieli, gdyby podobne zasady zastosowano w innych krajach wobec pracujących tam i ubezpieczonych Polaków?
I jak miałoby to organizacyjnie wyglądać? Czy w ciągu jednego dnia zapisów do przychodni ukraińskim pacjentom kazałoby się czekać, choćby zgłaszali się jako pierwsi? Czy może w wielomiesięcznych kolejkach do specjalistów mieliby być zawsze za Polakami. Co mogłoby oznaczać, że nie dostaną się do lekarza nigdy. Polaków w takich kolejkach będzie zawsze więcej.
Nie wiemy, bo nie istnieje konkretny projekt. I może nie powstanie, to tylko propagandowa figura na potrzeby kampanii. A jednak budzi to mój smutek.
Skąd sianie uprzedzeń?
Trochę to rozumiem. Po pierwsze, zmieniły się nastroje Polaków w ogóle. Daje o sobie znać zmęczenie i samą wojną i wynikającą z niej masową obecnością ludzi innego języka i kultury w Polsce. Nawet Rafał Trzaskowski, kandydat liberalny, wychodził naprzeciw temu zmęczeniu, domagając się z kolei odebrania 800 plus niepracującym ukraińskim rodzicom. Granie na tej nucie ma, jak widać, niejednego muzykanta.
A trochę to są zabiegi o elektorat skrajny. Jak ktoś obserwuje internet, ten wie, że takie uprzedzenia nie są obce także części wyborców PiS, że o Konfederacji nie wspomnę. Braun ma własnych zwolenników. Trzeba będzie próbować ich pozyskać w drugiej turze. To gra o nich, choć nie tylko o nich. Także o to, by nie stracić własnych nienawistników. Niby zgodna z arkanami polityki. Więc o co mi chodzi?
Jestem ostatnio przekonywany przez różne chóry, że polityka nie ma nic wspólnego z moralnością. I trudno - do końca przekonać się nie daję. Nie jest dla mnie niczym niemoralnym odmowa przyjmowania nielegalnych imigrantów. Ale podsycanie uprzedzeń wobec wojennych uchodźców, których chętnie przyjmowaliśmy? W oparciu o niesprawdzone informacje? Po prostu mnie to brzydzi.
Chcę być dobrze zrozumiany: piszę o obozach politycznych, które są mi bliższe. Pomijając wszystko inne, nie mam wątpliwości, że obecna koalicja rządząca traktuje obecną opozycję z brutalnością nieznaną w dziejach III RP. Pozbawienie opozycji pieniędzy, represje policyjno-prokuratorskie, przymiarki do pozbawienia koncesji opozycyjnych stacji, wszystko to powiązane z koncertowym łamaniem prawa. Widzę to i piszę o tym.
Ludzie PiS sami mogą mieć uprawnione poczucie dyskryminacji, tej politycznej. I to im jednak nie przeszkadza w domaganiu się dyskryminowania innych. Z tym trudno mi się pogodzić.
Oczywiście dzieje stygnięcia relacji polsko-ukraińskich w ostatnich latach są skomplikowane. Wiele w tym winy także władz Ukrainy. Ale przecież nie ludzi, których chce się nagle tu w Polsce, gdzie jesteśmy gospodarzami, spychać na koniec kolejki do lekarza, bo ma to pomóc w wygraniu wyborów.
Spory wpływ na tę zmianę ma też zapatrzenie się polskiej prawicy w politykę Donalda Trumpa - piszę to w czasie, kiedy Karol Nawrocki gości w Białym Domu. Tyle że tak naprawdę nie wiemy, czym skończą się Trumpowe zygzaki w grze z Putinem. Za to my Polacy po drodze tracimy coś, być może nieodwracalnie.
Naturalnie, pewnie do systemowej dyskryminacji wobec cudzoziemców ostatecznie nie dojdzie. Ale nawet jeśli to tylko kampanijne kuglarstwo, pozostanie we mnie poczucie niesmaku.