Ten projekt długo trwał w uśpieniu. Choć wiadomo było, że w końcu musi wybuchnąć i rozpalić szaleństwo dyskusji. I to nas właśnie czeka, gdy lada chwila Sejm zdecyduje czy wprowadzić zakaz palenia w kawiarniach i restauracjach. Czyli taki stan rzeczy, który powoli staje się europejskim standardem. Choć standardem przyjmowanym wszędzie z ogromnym bólem i przy dramatycznych łkaniach tych, którzy mówią o tradycji, zwyczaju i obrotach. Mówią, mówią, a potem jakoś muszą sobie z tym radzić. I radzą sobie całkiem dobrze, a ludzie jak przychodzili na kawę - tak przychodzą dalej. Sam doskonale pamiętam czasy - dziś wyglądające nieco nierealnie, gdy palono wszędzie. W szpitalach, gabinetach lekarskich, pociągach (nieliczne były wagony dla niepalących) czy szkołach (co odważniejsi nauczyciele robili to - skrycie bo skrycie, ale jednak - nawet podczas lekcji). I nikt nie widział w tym żadnego problemu. Dziś, gdy widzimy filmy z lat 60. czy 70., w których bohaterowie palą, nie zważając na czas i miejsce, budzi to nasze podświadome zdziwienie. Myślę, że za kilkanaście lat tak samo będzie, gdy widzieć będziemy obrazki z początków XXI wieku, w których pali się w restauracji czy innym miejscu tzw. publicznej użyteczności. Nie jestem ani antynikotynowym neofitą, ani kimś, kto nie lubi od czasu do czasu zapalić papierosa. Doceniam tę przyjemność, wiem jak bardzo smakuje oddawanie się jej np. przy piwie, rozumiem tych, którzy nie chcieliby się ograniczać, uwielbiają przypalać jednego "dymka" od drugiego i nie wyobrażają sobie, że liczba miejsc, w których nie będą mogli tego robić będzie rosła. Ale wydaje mi się, że stoją na straconej pozycji. Terror, wszechobecnego w naszych restauracjach, pubach, kawiarniach, dymu jest trudny do zniesienia. I nie przekonują mnie argumenty tych, którzy mówią: "zawsze możesz pójść do knajpy, w której obowiązuje zakaz palenia". Mogę..., o ile taką znajdę. W Warszawie to jest jeszcze do zrobienia, ale już w miasteczku, w którym są dwie czy trzy - to mission impossible. Odrzucam także argument: "niech decydują właściciele - zawsze mogą wprowadzić zakaz". Mogą i nie mogą... Bo jeśli wprowadzą, staną się mniej konkurencyjni. Szansa na zwabienie tych, którzy poszukują miejsc dla niepalących, jest jednak mniejsza niż zniechęcenie i odwrócenie się na pięcie tych, którzy przychodzą do knajpki, by zapalić. Musi więc zostać wprowadzony zakaz ustawowy, by dać wszystkim równe szanse. Sam jestem ciekaw, czy polscy posłowie ulegną tu podszeptom palaczowego i nikotynowego lobby, czy jednak zdobędą się na odwagę i zakaz wprowadzą. Odpowiedź poznamy, zdaje się, jeszcze w tym tygodniu. A - nawiasem mówiąc - od kilku lat uważam, że bliski jest czas, gdy któryś z krajów - stawiam na któryś ze skandynawskich - wprowadzi zakaz produkcji, sprzedaży i wwozu wyrobów tytoniowych. Bo dojdzie do wniosku, że koszty leczenia palaczy przekraczają wpływy z akcyzy i że w takim razie papierosy stały się pod każdym względem nieopłacalne. Konrad Piasecki Czy palenie w miejscach publicznych powinno być zakazane? Dołącz do dyskusji