Wyciągnięty z kapelusza, zdezorientowany inżynier, który w czwartek był specem od gospodarki morskiej już w piątek okazał się fachowcem od budownictwa - takim, że po to, by mógł w pełni wykazać się swymi talentami utworzono dlań specjalny resort. Panowie i Panie! Ladies and gentlemen! Welcome to polish circus! Zapraszamy na wielki polski eksperyment! W naszym cyrkowym namiocie będziemy przedstawiać teraz eksperyment o nazwie "wpuścimy do rządu ludzi, których niedawno oskarżaliśmy o wszystko co najgorsze i zobaczymy co nam z tego wyjdzie". Twórcy doświadczenia uwierzyli (albo tylko udają), że skoro Andrzej Lepper sprawił sobie buty za jedyne 1300 złotych, a Roman Giertych przez kilka dni nie organizował konferencji i nie oskarżał PiS-u o wszystko co najgorsze, to obaj przeszli katharsis i przeobrazili się w lojalnych koalicjantów. "A wie Pan, że policzyliśmy ilu maksymalnie może być w Polsce wicepremierów? - dowcipkował w czwartkowe popołudnie jeden z polityków PiS. - Otóż nie więcej niż dwa i pół tysiąca, bo inaczej nie starczy dla nich oficerów BOR". W parę godzin później, w zaciszu partyjnych zaścianków, panowie Kaczyński i Giertych uścisnęli sobie dłonie i padli w koalicyjne ramiona. "Mam nadzieję, że wicepremier Giertych będzie zupełnie innym człowiekiem niż poseł Giertych" - mówił następnego dnia w Kielcach szef PiS-u. Nadzieję oczywiście można mieć. Można cieszyć się, że już żadna z dużych polskich partii nie będzie mogła pokrzykiwać "myśmy bez grzechu - to oni rządzili". Można dowodzić, że władza cywilizuje i że kto raz przestąpił próg rządowego gabinetu ten już nigdy nie będzie taki sam. Tak rzeczywiście bywa, ale moim skromnym zdaniem to doświadczenie skończy się ponuro. Będzie tyleż ciekawie, co krwawo i niespokojnie. Bo choć Andrzej Lepper w ostatnich dniach i w trakcie zaprzysiężenia wyglądał na spiętego i stremowanego, to - gdy tylko odzyska trochę siły i okopie się w przyczółkach władzy - może zacząć pokazywać pazury. Roman Giertych swoje schował tylko odrobinę - jemu powrót do dawnej retoryki nie powinien sprawić żadnego kłopotu. Najbliższe miesiące będą dla rządzącego PiS-u niebywale trudne. Balansowanie na cienkiej linie rozpiętej między zdrowym rozsądkiem, a spełnianiem żądań i realizowaniem zapowiedzi nowych koalicjantów jest zadaniem dla wysokiej klasy akrobatów. A cyrkowa publiczność jest niecierpliwa. Jeśli sondaże całej koalicyjnej trójki zaczną lecieć na łeb na szyję - nowi partnerzy zaczną szukać wyjścia awaryjnego, dzisiejsze sojusze obrócą się w niwecz, tygrysy i lwy wyjdą z klatek, a cyrk pogrąży się w chaosie, jakiego dawno nie widzieliśmy. Konrad Piasecki - Panorama TVP 2