PiS marzył, że przy pomocy ciosania kołków na głowie polskiej bankowości zyska sobie społeczny poklask. Pamiętam, że kiedy powoływano komisję, posłowie rządzącej partii długo opowiadali mi, jak to za jej sprawą obniżą koszty kredytów i usług bankowych. Dziś patrząc na to, co robią śledczy, na tamto wspomnienie może śmiech pusty ogarniać, ale - słowo daję - tak było. U źródeł problemów komisji leży grzech pierworodny - tak szerokie określenie jej zadań, że można by je realizować przez kilka sejmowych kadencji. Posłowie postawieni w sytuacji, gdy ich prace nie mają żadnego zadania głównego, zasadniczego pytania, na które mają odpowiedzieć, poczęli miotać się od ściany do ściany. A że najłatwiej było im zająć się odwiecznym wrogiem - rzucili się do gardła Leszkowi Balcerowiczowi. Wzięcie na pierwszy ogień sprawy Fundacji CASE nie wystawia najlepszego świadectwa zarówno kompetencji, jak i prawdziwym zamiarom śledczych. Tłumaczenia, że "sprawa pierwsza to nie znaczy sprawa najważniejsza" - nie przekonuje, zwłaszcza gdy pamięta się poprzednie komisje, które od razu brały byka za rogi i rozpoczynały od rzeczy kluczowych. A że w dodatku przesłuchania Ewy Balcerowicz i kolejnych świadków ujawniły - delikatnie mówiąc - nie najlepsze przygotowanie sejmowych prokuratorów, na razie sztandarowa komisja IV RP nie ma się czym chwalić. Ale powodów do chwały nie mają też inni bohaterowi komisyjnego śledztwa. Posłowie opozycji pokrzykujący, że komisja działa bezprawnie, że jest niekonstytucyjna i że powinna zamknąć swe podwoje, popełniają grzech niekonsekwencji. Skoro komisja nie ma prawa działać, to co w niej robią? Po co więc uczestniczą w jej pracach? Dla takiego mikrosukcesiku jak wprowadzenie pod obrady (w mało chwalebnym sojuszu z Samoobroną) sprawy SKOK-ów? Oj, nie wydaje mi się to grą wartą grzechu... No i wreszcie postawa Leszka Balcerowicza też nie przynosi mu szczególnej chwały. Odmowa stawania przed komisją to - w przypadku szefa NBP - zachowanie i prawnie, i strategicznie nieuzasadnione. Zwłaszcza, że Balcerowicz jednym tchem mówi, że jego rozmowa ze śledczymi naruszałaby niezależność banku centralnego i dodaje, że jeśli Trybunał nie podważy prawnych podstaw działania komisji, to jednak przyjdzie. Hm... A wtedy jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki znikną zagrożenia związane z niezależnością NBP? Niewiele w tym wszystkim logiki... W jednym wszakże solidaryzuje się z Balcerowiczem. On liczy na Trybunał i ja, prawdę mówiąc, takoż. Niech wysadzi w powietrze komisje! Niech przerwie te męczarnie! I niech jakaś moc sprawi, by następne komisje śledcze były choć odrobinę lepiej pomyślane i pokierowane. Konrad Piasecki, RMF