PiS walczy z antyszczepionkowcami
"Mamy do czynienia z aktem terroru" - powiedział minister zdrowia Adam Niedzielski o ataku na placówki ochrony zdrowia w Zamościu. Nieznany sprawca podpalił punkt szczepień i budynek sanepidu. Wyznaczono 10 000 złotych nagrody za pomoc w ujęciu podpalacza. W planie politycznym mamy wyraźnie do czynienia z nową linią napięć, która nijak się ma do dotychczasowego podziału "my - oni", czyli PiS kontra reszta świata. W sprawie polityki sanitarnej podział przebiega bowiem wewnątrz obozu Zjednoczonej Prawicy. "Na następnej radzie ministrów postawię temat walki ze środowiskiem antyszczepionkowców" - deklarował minister.
Spór o szczepienia przenosi się do polskiego realu. Kilka dni temu przecierano oczy ze zdumienia, że w Grodzisku Mazowieckim zorganizowana grupa osób usiłowała wtargnąć do jednego z punktów szczepień przeciw wirusowi COVID-19. Doszło do aktów przemocy wobec pracowników.
Policja zatrzymała dwie osoby. Przedstawiciele tamtejszego Urzędu Miejskiego wydali oświadczenie, z którego wynikało, że napastnicy przybyli z zewnątrz i "w sposób niezwykle agresywny próbowali zablokować wejście do budynku". W TVP wyjaśniano, że "doszło do ataku zwolenników tzw. teorii spiskowych na zorganizowany tam punkt szczepień".
Tyle, że to nie był koniec, ale początek działań przeciwników polityki sanitarnej rządu. W sobotę bowiem otoczyli oni w Gdyni tzw. szczepibus. Do osób w środku pojazdu krzyczano m.in.: "Jesteście zabójcami" oraz "Jesteście dziećmi doktora Mengele". W niedzielę w Poznaniu przeciwnicy szczepień wdarli się na teren pikniku dla rodzin spodziewających się dziecka. Agresywni mężczyźni próbowali także wejść do szpitala. Wreszcie w nocy z niedzieli na poniedziałek w Zamościu podpalono punkt szczepień i siedzibę sanepidu.
"Jest to zderzenie cywilizacji z barbarzyństwem. W sprawie szczepionek chodzi tylko o to, by stanąć po stronie rozumu" - denerwuje się Niedzielski. Przypomnijmy, że minister zdrowia już w maju b.r. roku został objęty ochroną po tym, jak grupa osób próbowała wedrzeć się do bloku, w którym mieszka z rodziną.
Trudno w sprawie polityki sanitarnej nie mówić o eskalacji przemocy.
Jednocześnie inni politycy, związani z obozem Zjednoczonej Prawicy, wcale nie mają ochoty na zajmowanie aż tak jednoznacznego stanowiska w tej sprawie. Z przeciwnikami szczepień otwarcie flirtują przecież posłowie Anna Maria Siarkowska z PiS i Janusz Kowalski z Solidarnej Polski. Oboje zasłynęli z niesławnej akcji w domu dziecka w Nowym Dworze Gdańskim, gdzie bezpodstawnie próbowali bronić maluchy rzekomo zmuszane do szczepień. Choć o wydarzeniu napisały nawet tabloidy, ów duet dla jednych był dowodem politycznego cynizmu (lub czegoś gorszego), dla innych - nieomal bohaterstwa i męczeństwa.
Znamy przykłady publicznego lekceważenia obowiązku noszenia maseczek sanitarnych czy zachowywania dystansu przez polityków obozu, który sam te obowiązki wprowadził. W przeciwieństwie do wielu zagranicznych liderów np. Jarosław Kaczyński nie zdecydował się na zaszczepienie przeciw COVID-19 przed kamerami - dla przykładu i rozwiania ewentualnych obaw.
Jako że, formalnie rzecz biorąc, Niedzielskiego powołał na stanowisko prezydent, zapytajmy - dla przykładu - o Andrzeja Dudę.
Nasza złotousta głowa państwa słynie z wypowiedzi, które muszą chyba doprowadzać Niedzielskiego do białej gorączki. Nic tylko cytować.
Gdy rok temu Duda zabiegał o głosy podczas debaty w Końskich powiedział: "Uważam, że szczepienia na koronawirusa absolutnie nie powinny być obowiązkowe". W sugerowaniu, co tak naprawdę sądzi, posunął się nieco dalej: "Powiem państwu otwarcie: ja osobiście nigdy się nie zaszczepiłem na grypę. Miałem oczywiście różne szczepienia jako dziecko i później jako dorosły chłopak, ale na grypę się nigdy nie szczepiłem i nie chce się szczepić".
Jak wniosek mogli z tego wyciągnąć widzowie, którzy słuchali debaty? Raczej nie taki, by szybko ruszyć po swoją dawkę szczepionki, jak tego dziś chce Niedzielski.
Co ciekawe, Duda wówczas wypowiedział się na tematy, które - w kontekście dzisiejszej zapowiedzi ministra wyruszenia na wojnę z antyszczepionkowcami - można obrócić przeciwko linii rządu Morawieckiego.
Niedzielski chciałby walczyć z "fałszywymi wiadomościami", tymczasem prezydent oświadczył m.in., że jest przeciwny ograniczaniu wolności słowa w internecie oraz pozostaje wrogi wobec "sieciowych sit, które będą w niekontrolowany sposób przesiewiały treści i wpisy internautów".
A także dorzucił kilka słów o "konstytucyjnym prawie rodziców, aby mogli zapobiegać przekazywaniu dzieciom treści niepożądanych".
Nasz prezydent mówi jedno, później drugie. Jeśli jednak rodzice są przeciwnikami szczepień, mogą spokojnie cytować Dudę na wyrywki.
Niedzielski zabiegał też o wsparcie Kościoła. Chociaż papież Franciszek się zaszczepił, to jednak linia polskich duchownych nie jest tak jednoznaczna. Na początku lipca przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski (KEP) w wydanym oświadczeniu stwierdził, że, chociaż decyzja o szczepieniu powinna uwzględniać wymogi dobra wspólnego, to jednak szczepienia nie są obowiązkiem moralnym chrześcijanina.
Spór polityczny będzie się tylko zaostrzał, bo incydentów przybywa, a wariant Delta wirusa dosłownie hula po Polsce. Rząd stoi przed dylematem, czy wprowadzić prewencyjnie obowiązkowe szczepienia. Jednocześnie zaś obawia się utraty części poparcia sondażowego.
Dla J. Kaczyńskiego walka z opozycją, niezależnymi mediami i niezależnym wymiarem sprawiedliwości jest ewidentnie ważniejsza i zapewne irytuje go, że mógłby stracić głosy z powodu jakiegoś tam wirusa (choć sam się zaszczepił, jak podawano w mediach).
W tej sytuacji znajduje się w politycznym rozkroku, który może doprowadzić do przewrócenia się - w miarę rozwoju sytuacji pandemicznej. Ludzi coraz mniej obchodzi agenda PiS-u z roku 2015.
Gdyby znów szpitale ponad miarę zapełniły się osobami chorymi na COVID-19, rząd będzie zmuszony podjąć jakieś działania. Czy zaryzykuje nowy lockdown? Wówczas przeciwko politykom PiS-u znów ruszą te grupy zawodowe, które na tym tylko stracą, poczynając od przedsiębiorców. Zresztą ludzie są zmęczeni - i nie dadzą się tak łatwo zamknąć w domach. Oczywiste przy tym będzie, że rząd sobie z problemem pandemii nie poradził (wróci jak bumerang zarzut "państwa z dykty").
Ostatnia uwaga. Dla przeciwników szczepionek PiS staje się w tej sprawie establishmentem, niczym nie różni się zatem od Platformy czy lewicy. To może ich uwierać i niepokoić.
Politycy prawicy lubią postrzegać sobie jako anty-salon i jako anty-establishment. Wygrywali i wciąż wygrywają ten sentyment w swoich mediach. I chyba wciąż łudzą się, że to nie jest tak ważna sprawa, aby mówić o nowej linii podziału politycznego.
Fala incydentów temu przeczy. Temperatura sporu jest tak wysoka, że przestała ograniczać się do wzajemnych wyzwisk w sieci.
Bez szczepień nasz kraj jesienią czeka albo fala zgonów i kolaps ochrony zdrowia, albo kolejne lockdowny.
Powtarza się czasem, że pewne są tylko dwie rzeczy: śmierć i podatki. Obecnie w Polsce pewne są jeszcze dwie, niestety: coraz większy chaos sanitarny w państwie i dalsza emigracja pracowników ochrony zdrowia, słusznie przecież obawiających się o swoje życie i zdrowie.
Jarosław Kuisz, Kultura Liberalna, Uniwersytet Warszawski. Autor podcastu "Prawo do niuansu"