Do roku 2015 Polska znajdowała się poza wielką, paneuropejską debatą na temat migracji. Kryzys, który objawił się niemal siedem lat temu, zdumiał niejednego rodaka. Nagle ujrzał na ekranach telewizorów i laptopów ludzi, którzy z dnia na dzień znaleźli się na obszarze Unii Europejskiej. Pierwszą reakcją wielu osób było poczucie zagrożenia. Na tej fali zagrał PiS i w dużej mierze dzięki temu wysoko wygrał wybory. Postkomunistyczne kraje Grupy Wyszehradzkiej, trochę ku własnemu zdumieniu, znów zaczęły mówić jednym głosem. Kiedyś, pomimo nieufności, zjednoczyły siły, aby dołączyć do Zachodu. Teraz odrzucono unijny pomysł na relokalizację uchodźców. Temat migracji stawał się tematem polskim. Osiem miliardów ludzi na jednej planecie budzi mieszane uczucia. Z jednej strony świadczy to o niebywałym postępie medycyny oraz częściowym zwalczeniu plag trapiących ludzkość, jak choćby klęski głodu. Z drugiej jednak strony, skoro nigdy nie było tylu ludzi na Ziemi, wszyscy stajemy wobec bezprecedensowych wyzwań, a pierwszym z nich jest masowa migracja. Mury coraz wyższe Pod rządami PiS w sprawach polityki migracyjnej obserwowaliśmy rozdwojenie jaźni. Ostrej retoryce polityków w mediach rządowych towarzyszyły liberalne przepisy. Krótkoterminową wizę, która pozwala na legalne zatrudnienie, nie jest trudno uzyskać. Podobnie zresztą jak zezwolenie na pobyt. W efekcie pod warstwą mocnego języka polityków obserwowaliśmy przepływy migracyjne na dużą skalę. Z oficjalnych danych wynika, że liczba zarejestrowanych oświadczeń o zamiarze zatrudnienia cudzoziemca dobiła do 1,6 mln już w 2019 roku. Na trzy lata przed wybuchem wojny i związaną z nią migracją kobiet z dziećmi! Nie tylko Warszawa przyciąga cudzoziemców. Proszę rozejrzeć się dokoła. Rosja i Białoruś postanowiły wykorzystać ludzkie nieszczęścia dla własnych celów politycznych. Korzystając z apetytów migracyjnych i atrakcyjności Unii Europejskiej, zaczęła się znana wszystkim akcja przerzucania ludzi na granicę. Rozpoczął się dramat wielu osób. Na polskiej granicy zdarzyły się, o czym warto pamiętać, wypadki śmiertelne. Polską odpowiedzią na kryzys był mur, a raczej rodzaj płotu. Jak się okazało, rozwiązanie to bynajmniej nie zatrzymało najbardziej zdesperowanych ludzi. Nowa zapora Rusza budowa kolejnego płotu czy zapory, tym razem na granicy z obwodem kaliningradzkim. Z przeprowadzonego sondażu wynika, że większość Polaków instynktownie popiera to rozwiązanie. Jakkolwiek nie chroni ono przed ewentualną agresją militarną, jednak ma być zabezpieczeniem się na wypadek akcji przerzucania nieszczęsnych ludzi przez granicę. Wicepremier Mariusz Błaszczak wyjaśnia nam, że: "zapora będzie składała się z trzech szeregów drutu ostrzowego, który to drut jest wykorzystywany przez wojsko na całym świecie". Jakkolwiek to kontrowersyjne, to nie dziwi mnie, że rodacy chcą uszczelniać granice. To próba zapanowania nad gwałtownie zmieniającą się rzeczywistością. Opór przeciwko migracyjnym sztuczkom Putina i Łukaszenki. Jednak owe osiem miliardów ludzi na planecie powinno nas skłaniać do zadumy długofalowej. Czy w ogóle można marzyć o zatrzymaniu strumieni ludzi poszukujących lepszego życia? Wątpię w to. Wielka Brytania zafundowała sobie brexit wraz z negatywnymi konsekwencjami i nic z tego nie wynikło. Tylko w tym roku do wysp dobiło około 40 tysięcy ludzi (według BBC). Z wielu kierunków Patrząc na podane przez ONZ dane, w najbliższym czasie można na 100 proc. spodziewać się strumieni migracyjnych z Afryki do Unii Europejskiej. Co ważniejsze, gołym okiem widać, że w Europie mamy miejsca, przez które stosunkowo łatwo jest się przedostać. Właśnie Włochy pokłóciły się z Francją o to, kto przyjmie norweski statek ratunkowy "Ocean Viking". Na pokładzie znajdowało się 234 migrantów. Ostatecznie jednostka dobiła do brzegów francuskich. Niesmak pozostał. A to przecież tylko jedna z wielu historii. Prawdopodobnie "ofiarą" fal migracji będzie strefa Schengen. W którymś momencie - pod naciskiem obywateli państw UE - zapewne nastąpi zniesienie wolnego przepływu osób, nie oznacza to jednak zatrzymania migracji. Niektórzy na polskich forach internetowych zatem anonimowo nawołują do zatrzymania migracji siłą. Gdyby tak się stało, porzucilibyśmy myślenie w kategoriach praw człowieka - a to zmieniłoby nas, Europę, jaką teraz znamy bezpowrotnie. Nie każdy ma ochotę na okrucieństwo wobec bliźnich. I wciąż nie byłoby to odpowiedzią na pytanie, czy i jakiem sposobem zatrzymać osoby skrajnie zdeterminowane, by ratować życie lub zdrowie, albo po prostu by poprawić swój byt. Z drugiej strony pojawiają się głosy, iż może należy przestać opowiadać sobie bajeczki i po prostu otworzyć granice. Niech osiem miliardów ludzi swobodnie wymiesza się. Niech zadziała "niewidzialna ręka" migracji - na dobre i na złe - przekształcając tożsamości narodowe, programy edukacji, systemy ochrony zdrowia i systemy emerytalne. Znajdowanie się pomiędzy tymi skrajnościami sprawia, że wielu z nas ma poczucie zamętu w głowach, jeśli nie tragizmu. Tak czy inaczej, atrakcyjne części globu będą przyciągać jeszcze więcej ludzi. Polska wciąż korzysta z bycia "przedsionkiem" do Europy Zachodniej. Jednak to na pewno nie będzie trwało wiecznie. Niebawem staniemy się krajem docelowym masowej emigracji. Czy to się komuś podoba, czy nie, Polska zmieni się. A nowi przybysze, co można sobie wyobrazić, wraz z bogaceniem się Polski równie dobrze mogą dostać się do nas z południa czy, nawet, zachodniej Europy.