6 godzin horroru Około godziny 17:40 polskiego czasu Facebook przestał być dostępny w sieci. Wraz z nim padły trzy inne serwisy: Messenger, Instagram i Whatsapp. To, co wydawało się, chwilową niedyspozycją, przeciągało się. Użytkownicy nerwowo sięgali po inne narzędzia, telefony, by upewnić się, że nie są jedyną ofiarą awarii. Wkrótce jasne stało się, że znaleźli się wśród miliardów ludzi odciętych od cyfrowych mastodontów. Z badań wiadomo też, że media społecznościowe uzależniają ludzi poprzez oddziaływanie na ich gospodarkę hormonalną. Nie tylko kilka godzin bez bodźców może być dla niektórych trudne do zniesienia, ale i kwadrans staje się wyzwaniem. Rzucono się zatem do serwisów konkurencji. Zapewne mniej liczni uznali, że to prawdziwe szczęście i czas na odsapnięcie od FB. Z pewnością nie należeli do nich biznesmeni, których przedsiębiorstwo opiera się o istnienie serwisów. Po pandemii COVID-19 zajrzało im w oczy kolejne widmo, tym razem widzialne gołym okiem - na ekranie. Podobnie politycy nagle utracili jeden z ważnych kanałów komunikacji z wyborcami. Niezależnie od profesji, w jednej chwili ujrzeliśmy siebie w świecie bez mediów społecznościowych, kto ma więcej wyobraźni (lub wspomnień), mógł nawet zwizualizować świat bez internetu. Na swój sposób każdemu odbiorcy awaria dała do myślenia, czego namacalnym dowodem było i to, że akcje FB poszybowały w dół. Podobno Mark Zuckerberg w rankingu najbogatszych zjechał o jedną pozycję. Narzędzie hejtu Mało kto będzie go żałować. A na pewno nie Frances Haugen, lat 37, do niedawna zatrudniona w Facebooku. W niedzielę whistleblowerka w programie "60 minut" na antenie telewizji CBS bez ceregieli wyciągnęła brudy cyfrowego molocha i porównała do praktyk koncernów tytoniowych. Oskarżyła dotychczasowego pracodawcę o ignorowanie wpływu na zdrowie psychiczne. Z badań wynika, że media społecznościowe mają szczególnie dewastujący wpływ na samopoczucie nastolatków. W powietrzu wisi pytanie, do ilu samobójstw przyczyniły się owe serwisy. Jednak Haugen zwróciła uwagę na coś jeszcze. Algorytmy Facebooka można ustawić dokładnie tak, że będą one ludzi na siebie szczuły, oczywiście, dla zysku wielkiej firmy. W wywiadzie telewizyjnym stwierdziła, że właśnie nowe ustawienia dnia 6 stycznia 2021 roku przyczyniły się do ataku rozwścieczonego tłumu na Kapitol. Podejmowane przez Facebooka zakulisowe działania to, jej zdaniem, "zdrada demokracji". Nie sądzę, by powyższe było wielkim zaskoczeniem dla kogokolwiek. Zarzut, że biznes Zuckerberga robi coś "dla kasy" zresztą chybia celu. Najważniejsze dla demokracji wydają się owe skrywane sposoby wpływania na decyzje podejmowane przez obywateli. Oto zagrożenie podstawowych warunków niezbędnych dla wolności jednostki. CZYTAJ: Awaria Facebooka - gigantyczny problem dla użytkowników i firm Wielkim problemem - nie tylko politycznym - jest również sztuczne wywoływanie czy wyolbrzymianie konfliktów między ludźmi. One z sieci ostatecznie przechodzą do realu, z godnymi pożałowania rezultatami. Wiele o tym mówiono i pisano, jednak - jak się okazuje z opowieści Haugen - niewiele czy wręcz nic z tym nie zrobiono. Teraz publicznie opowiada o tym - i to pod własnym nazwiskiem - osoba, która pracowała dla Facebooka, i najwyraźniej pragnie wywołać efekt polityczny. Walka, podobnie jak w przypadku koncernów tytoniowych, będzie długa. W tym tygodniu Haugen przedstawi swoją wersję wydarzeń w amerykańskim Senacie. I dzieje się to niemal dokładnie wtedy, gdy padł Facebook et consortes. Rewelacje whistleblowerki owe sześć godzin horroru stawiają w innym świetle. Być może media społecznościowe powinno się w ogóle wyłączać na kilka godzin, przynajmniej od czasu do czasu. Oto wnioski z symulacji śmierci Facebooka - dla zdrowia demokracji, naszego i naszych dzieci.