Nowa zimna wojna? Niekiedy, aby zrozumieć, co się dzieje między Waszyngtonem a Moskwą, chętnie sięga się po analogie, wertuje niedawną przeszłość. Często powracają pytania, czy mamy do czynienia z nową zimną wojną między Wschodem a Zachodem. Odpowiedź zależy od punktu siedzenia na mapie. Dla naszego regionu sprawa jest oczywista: to nie żadna zimna wojna, która będzie ciągnęła się przez dekady. Mamy do czynienia z zupełnie nową sytuacją i nie tylko dlatego, że tym razem los był dla nas łaskawszy i znaleźliśmy się po Zachodniej stronie konfliktu. Są jednak i inne sprawy. Po pierwsze, trwająca od lutego 2022 roku wojna jest jak najbardziej gorąca. Niezmiennie Rosja militarnie atakuje Ukrainę, niezmiennie giną ludzie, niezmiennie codziennie mają miejsce ludzkie tragedie. Próbuje się nas zmęczyć medialnie. W tym miejscu ważny staje się nasz opór. W pewnym sensie misją każdego obywatela na froncie wojny informacyjnej: to nie dać się zmęczyć ani zdezorientować! Ostatecznie front tej permanentnej wojny o serca i umysły przebiega przez ekrany, które mamy przed oczami. Więcej NATO na północy Po drugie, rozszerzenie NATO o Finlandię prowadzi do zasadniczego przetasowania w regionie. Z punktu widzenia Warszawy i Kijowa to wiadomość więcej niż dobra. Na północy pojawia się mocny militarnie sojusznik, o którego bitności w czasie wojny zimowej 1939-1940 wciąż dobrze się na Kremlu pamięta. Co więcej, dobrze widać, że de facto następuje przetasowanie sojuszy. Coraz silniejsza współpraca wiąże bezpośrednich sąsiadów agresywnej Rosji. W ciągu całego 30-lecia nigdy nie byliśmy tak blisko we współpracy nie tylko z Ukrainą, ale z krajami nadbałtyckimi i właśnie Finlandią. Z niecierpliwością oczekujemy, jak będą się zachowywać politycy nowego rządu. Niemniej co do pewnych kwestii zmian raczej nie będzie. W Helsinkach obawy o suwerenność nie są mniejsze niż w Warszawie. Łączy nas wspólna trauma wydarzeń roku 1939. Mądre dopasowanie do sytuacji Ani na wybuch wojny w lutym 2022 roku, ani na amerykańskie zaangażowanie w Ukrainie, ani wreszcie teraz na rozszerzenie NATO nasz kraj nie miał zasadniczego wpływu. Oczywiście, nasza zgoda na poszerzenie Sojuszu była ważna. Tylko osoba niespełna rozumu zdecydowałaby inaczej. W sprawach geopolitycznego bezpieczeństwa Polacy nie są podzieleni. Przeciwnie, wykazujemy wielką jednomyślność. Popracie dla członkostwa w NATO oraz Unii Europejskiej pozostaje rekordowo wysokie. Być może dzieje się tak dlatego, że w tej sprawie wykazujemy "mądrość ludową" czy po prostu nasze zbiorowe traumy na tle historii są gigantyczne. Oddolne pojednanie polsko-ukraińskie to rodzaj wyciągania wniosku, że: "gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta". Wniosek może banalny, jednak od połowy XVII wieku wiodła do niego cokolwiek długa droga. Wiemy zatem, że wielkie procesy odbywają się w dużej mierze ponad naszymi głowami, chociaż politycy usiłują nas przekonać, że jest inaczej. I wiemy także, że przynajmniej chwilowo nasze bezpieczeństwo wydaje się odrobinę solidniejsze, tym razem dzięki Finom. Cieszmy się chwilą Jednocześnie podkreślić należy "chwilowość" tego stanu. Odwiedzający nasz kraj prezydent Ukrainy wyraził już publicznie obawy o to, co będzie, jeśli ktoś pokroju Donalda Trumpa (jeśli nie on sam) wygra niebawem wybory. Chiny po swojemu przesuwają po szachownicy pionki i coraz bardziej oczywiste staje się, że nie będą chciały dopuścić do jakiegoś spektakularnego upadku Rosji. Nie mają żadnego interesu w znalezieniu się naprzeciwko samych Stanów Zjednoczonych i ich sojuszników. Są sprawy ewidentnie ważniejsze od najbardziej nawet zażartych sporów międzypartyjnych, światopoglądowych itd. Stoimy przed zagadnieniami, które domagają się mądrości zbiorowej, demokratycznej debaty ponad podziałami, komunikowania sensowności decyzji o kierunku rozbudowy armii i zbrojeń. Tym bardziej żal bierze, że w roku wyborów pogrążamy się w wewnętrznych sporach politycznych, żenująco lokalnych i przyziemnych. Albowiem w gruncie rzeczy to, na co mamy wpływ, to przecież - tylko czy aż - wykorzystywanie koniunktur, surfowanie na falach wielkich zmian na poruszającej się mapie świata. Tymczasem można odnieść wrażenie, że nasze bezpieczeństwo jest wciąż w dużej mierze jazdą na gapę.Jarosław Kuisz