W idealnym świecie, takim z rocznic i akademii szkolnych, tolerancja religijna z polskiej przeszłości skłania nas do przyzwoitego zachowania współcześnie. Można powoływać się na Akt konfederacji warszawskiej, można przywoływać najlepsze lata I Rzeczpospolitej itd. Niechlubne wydarzenia z przeszłości, jako druga strona medalu, przypominają nam zaś o tym, co przynosi nietolerancja. Ów dwustronny medal umożliwia wzrost empatii w polskim społeczeństwie i pogłębienie wrażliwości na cierpienie drugiego człowieka. Tyle teoria, bo oczywiście można przeszłość i polskie tradycje tolerancji mieć w nosie. Można wcale nie rozszerzać własnej wrażliwości na cierpienie drugiego człowieka. Przeciwnie, znaleźć przyjemność w stygmatyzowaniu i zadawaniu bólu. Mało to chrześcijańskie postawienie sprawy, ale "kto by się tam tym przejmował". Ostatecznie dość już tego moralnego "zaciskania pasa" z czasów transformacji. Wyrzuty sumienia? E, tam, dziecinada. Niezgodność z Watykanem? Przecież to daleko. Odzyskajmy "podmiotowość" wyzywając, kogoś nielubianego w sieci i poza nią, lub - idźmy dalej w realu - np. podejmijmy uchwałę o tym, że nasza gmina będzie wolna od LGBT +. Można? Można. Odzyskanie podmiotowości poprzez utratę wizerunku Jedną z gmin, które w 2019 roku podjęły uchwałę o tzw. strefie wolnej od LGBT +, był Kraśnik. Dokładniej chodziło o zajęcie "stanowiska dotyczącego powstrzymania ideologii LGBT przez wspólnotę samorządową". Szybko okazało się, że świat nie kończy się na Kraśniku, ale że Kraśnik jest jak najbardziej częścią świata. Wiadomości o "strefach" naprawdę obiegły globalne media. Francuska gmina zawiesiła współpracę z polskim partnerem. Na poziomie lokalnym przytomnie zdano sobie sprawę, że to wizerunkowy strzał w stopę. Po dwóch latach uchwałę uchylono, jednak na dobre imię mleko się rozlało. Właśnie dowiedzieliśmy się, że Kraśnik utracił miliony z funduszy norweskich. Można? Można. Świat poza gminą Oczywiście Kraśnik jest tutaj tylko przykładem. Można żałować tych, którzy liczyli na to, że wycofanie się z nieszczęsnej uchwały, poprawi wizerunek. Nic tutaj jednak nie zadziała automatycznie. Przywracanie dobrego imienia to przecież mozolny proces odzyskiwania wiarygodności w oczach innego człowieka. I w większej skali przekona się o tym nasz kraj. Aktualnie w raporcie Country Index, najsilniejszych marek-krajów za 2020 r., Polska, jak się dowiadujemy, spadła aż o 11 pozycji. Właśnie <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-komisja-europejska,gsbi,34" title="Komisja Europejska" target="_blank">Komisja Europejska</a> rozpoczyna procedurę, której zwieńczenie stanowić może pozwanie nas przed unijny sąd za gminne uchwały o strefach wolnych od LGBT +. Szerzenie homofobii w XXI wieku jawi się jako brak elementarnej wrażliwości na drugiego człowieka i przejaw skrajnej nietolerancji. W mediach od dawna trwają zaś rozważania, czy nie pomylono się z rozszerzaniem UE o mieszkańców Europy Środkowo-Wschodniej. Niektórzy idą dalej i mówią o podziale Europy na dwie połowy: tolerancyjną i nietolerancyjną czy mniej tolerancyjną. Podobnie, jak w przypadku uchwał, słowa mają znaczenie. Nasz kraj przedstawia się coraz bardziej jako państwo, z którym sens solidaryzowania się staje pod znakiem zapytania. Może "oni" (czyli my) naprawdę są jacyś mniej wrażliwi i nietolerancyjni? I tak dalej, w kolejnych artykułach, debatach, audycjach. Można oczywiście zafundować sobie teorię spiskową, która sprawi, że świat będzie prostszy - a my będziemy "po stronie dobra". Niemniej początek tych spraw odsyła nas do uchwał i wypowiedzi, które ktoś z rodaków wypowiada - bo chce. Można? Można. Moralność za pieniądze I tu, na koniec, jednak nasuwają się pytania, czy przez 30 lat III RP część naszej tolerancji nie brała się wyłącznie z chęci przypodobania się Zachodowi - czytaj: z chęci podniesienia statusu materialnego? Czy obecne cofanie uchwał w sprawie stref ma podstawy moralne, czy chodzi wyłącznie o utracone miliony z grantów itp.? Czy komukolwiek jeszcze zależy, aby poprawiać własne postępowanie? Warto mieć to na uwadze i przypomnieć w kontekście "milionów", że, jeśli tolerancja nie jest traktowana po prostu jako obowiązek moralny przez danego człowieka, to niewiele z jest warta. Wówczas pojawiają się pokusy. Np. po co znosić głosy nam przeciwne, skoro można je uciszyć? Po co tolerować kogoś, kto żyje w odmienny od mojego sposób, skoro można go skłonić do emigracji, wyzwać czy pobić ? Cyniczne odpowiedzi są oczywiste i nieciekawe. Jeśli to jednak one są pierwszymi, które przychodzą Polakom do głów, to kryteria moralne, chętnie wywodzone z chrześcijaństwa, znajdują się w głębokim, głębokim kryzysie. Rozmaite skandale i wydarzenia z ostatnich lat i miesięcy - w tym owe nieszczęsne uchwały - nie byłyby więc dziełem przypadku.