Uśmiechnięty poseł zdradził także bowiem, że "jak dadzą łyka" wina to nie wzgardzi i wypije. Bo jak twierdzi "trzeba być otwartym na ludzi". W ramach swej otwartości poseł czasem "sypnie" groszem, gdy go proszą, by świat niektórych był "bardziej szczęśliwy". Co ciekawe, Biedroń twierdzi, iż mimo to nie jest na takowych znajomościach stratny - zdarza się, że w ramach wymiany "koledzy" poproszą o autograf, rzucą komplementem, a nawet pokażą prześmiewcze piosenki o Kaczyńskim i Tusku - donosi "Superstacja". "Nikogo nigdy nie przekupywałem, ale podczas rozmowy wychodziło, że jestem całkiem fajny" - zapewniał Biedroń reportera Gąbkę. Podsumowując: Znaleźć wspólny język z tak zwanymi żulami nie jest Biedroniowi posłowi trudno... Cóż :) Cieszymy się z tej dobrej wiadomości. oprac. emi