Do tematu dokopał się dziennikarz RMF. I ustalił, jak to mawiają w sądach i prokuraturach, co następuje: 1. Najpierw pani Grasiowa przyznała się w prokuraturze do podrobienia podpisów męża (pod dokumentami spółki Agemark, którą zarządzają wspólnie z mężem, rzecznikiem rządu Pawłem Grasiem). 2. Później sędzia umorzył jednak sprawę, bo biegły grafolog uznał, że podpisy na dokumentach należą mimo wszystko do Pawła Grasia. W takim razie, zakrzykine bystry czytelnik, można panią Grasiową oskarżyć za składanie fałszywych zeznań! Niestety, bystry czytelniku, nie można. Wedle przepisów (bardzo zresztą w innych wypadkach słusznych i humanitarnych) świadek może przed sądem i w prokuraturze kłamać w obronie osób najbliższych.