- To, że pociągu tam nie ma, podpowiada mi intuicja i metody, których używam - tłumaczy w "Fakcie" Jackowski. Mam wrażenie, że z tej sprawy wyniknie jedna wielka kaczka dziennikarska - dodaje. Jednocześnie przyznaje, iż nie dziwi się temu, że sprawa wywołała tak ogromne emocje. - W biednym kraju, w którym żyjemy, z którego nasze dzieci wyjeżdżają za chlebem, każdy poleciałby z łopatą i próbował kopać - stwierdza Jackowski. - Mam też wrażenie, że ta sprawa zaszkodzi paru osobom z władz regionalnych tam na miejscu, a być może także wyżej - zauważa.