Zdaniem biegłego zegarek nie jest więc wart tysięcy, a zaledwie 600 złotych. Pytaniem teraz jest, czy Sławomir Nowak świadomie kupił podróbkę narażając na straty producenta oryginału, czy może nie potrafił jej od oryginału odróżnić i grubo przepłacił. Nie można też wykluczyć, że podróbka była przeznaczony do nieuczciwej wymiany z kolegami, choć z drugiej strony prawdopodobne jest też, iż minister został przez kolegów w tej wymianie oszukany. Jakiś czas temu donosiliśmy o dziwnym sposobie noszenia zegarka przez ministra (cyferblatem do ręki), który teraz w obliczu nowych faktów łatwiej zrozumieć: Nowak mógł nie chcieć, aby w wyniku zainteresowania mediów wyszło na jaw, że nosi podróbki. Ale to nie koniec wątpliwości w tej bulwersującej sprawie. "Nasz news: Oprócz podróbek zegarków, SNowak dał się nabrać też na kilka podróbek autostrad i obwodnic" - donosi na Twitterze GPCodziennaPodziemna. Afera zegarkowa budzi emocje, więc fanów klęski rządu śpieszymy uspokoić: Ten zegarek, którego minister nie wykazał w oświadczeniu majątkowym i który ma być prezentem od rodziny, to zdaniem biegłego stuprocentowy oryginał za 17 patoli.