Nie ma wystąpienia premiera bez odwołań do "haratania w gałę". Tym razem premier wyznał, że czuje się trochę jak... nie kto inny, tylko uznawany za polskiego trenera wszech czasów Kazimierz Górski. - Czuję się trochę jak trener reprezentacji Polski z dawnej przeszłości. Pamiętacie państwo, Jan Domarski, legendarna bramka na Wembley - zaczął premier. - Kazimierz Górski nie miał jednak wątpliwości, że na nowy etap, czyli same mistrzostwa świata, pojedzie ktoś inny. I Jan Domarski, strzelec tej najważniejszej bramki w historii, został w domu - powiedział Tusk. Tyle, że ten Jan Domarski, który strzelił bramkę na Wembey, na mundial pojechał. I choć nie grał pierwszoplanowej roli, to zagrał w trzech meczach. Co to oznacza dla rządu Tuska? Prosimy o komentarze. Te bez futbolowych metafor będą jednak usuwane.