Waszczykowski udał się więc do Brukseli, by zachwalać kandydata, który dybie na jego stanowisko. Cóż mogłoby pójść nie tak? O determinacji Waszczykowskiego w walce o Saryusza świadczy jego poniedziałkowa wypowiedź: "Nie wiem, ile państw popiera kandydaturę Saryusz-Wolskiego. Nie kolekcjonujemy tego. Nie interesuje mnie, kto popiera" - oznajmił szef MSZ. Z takim stronnikiem to można konie kraść! Groteska tej sytuacji nie umknęła, rzecz jasna, użytkownikom Twittera.