Mieszkaniec Warszawy, a wraz z nim tysiące użytkowników, na własne oczy mogli zobaczyć, na czym polega klasyczna, urzędnicza spychologia. Obywatel poskarżył się na trawę zarastającą ulicę Bukowińską. "Na wysokości skrzyżowania z Pejzażową [jadąc rowerem] trzeba się mocno kulić i schylać, żeby nie dostać gałęzią" - mogliśmy przeczytać. Mieszkaniec zaapelował do pełnomocnika prezydenta Warszawy ds. ruchu rowerowego o interwencję. No i się zaczęło. Pełnomocnik prezydenta (na Facebooku) przekazał sprawę Zarządowi Oczyszczania Miasta Warszawa, ten przekierował ją do Urzędu Dzielnicy Mokotów, który z kolei zwrócił ją Zarządowi Oczyszczania Miasta Warszawa, który jednakowoż zaprotestował, gdyż "przekazanie terenów zieleni jeszcze nie miało miejsca". Uff... Ta publiczna wymiana korespondencji zdenerwowała wiceprezydenta Jarosława Jóźwiaka. "To niedopuszczalne, pozostaje mi przeprosić w imieniu miasta. Osobiście zajmuję się sprawą (...). Problem zostanie rozwiązany" - napisał w tym samym wątku. I rzeczywiście, trawa w końcu została skoszona. Użytkownicy Facebooka żartują, że petent przynajmniej nie musiał biegać od okienka do okienka, by usłyszeć to, co urzędnicy pisali sobie na Facebooku. I jak tu nie kochać cyfryzacji.