Jaruzelska udzieliła wywiadu "Gazecie Wyborczej" i wprawiła w osłupienie czytelników, którzy domniemywali, że będzie miała lewicowe poglądy. Już na początku Jaruzelska podkreśliła, że nie ma nic przeciwko religii w szkołach i wychowywaniu uczniów przez katechetki. "Myślisz, że katechetka potrafiłaby bezstronnie przedstawić uczniom na przykład problem związany z aborcją?" - pyta dziennikarz. "A radykalna feministka?" - odpowiada Jaruzelska. Co więcej, nowa gwiazda Sojuszu uważa, że Kościół jak najbardziej powinien angażować się w sprawy publiczne. "Powinien odgrywać dziś potężną rolę w studzeniu nastrojów" - mówi. Według Jaruzelskiej pigułka wczesnoporonna "jest mniejszym złem niż aborcja". Jak zadeklarowała, mogłaby zagłosować za liberalizacją ustawy aborcyjnej, ale... niechętnie. "Gdybym miała decydować, to zagłosowałabym za tym, że jeżeli kobieta nie chce mieć dziecka, to ma możliwość usunięcia ciąży. Ale czułabym się z tym niekomfortowo (...). Dla mnie aborcja po prostu nie jest czymś, co jest OK" - stwierdziła. Również w przypadku związków partnerskich Jaruzelska jednocześnie opowiada się "po linii" lewicy, ale zarazem wyraża swój dystans (może jednak ma zadatki na polityka...). "To jest ważne, ale nie powinno być priorytetem" - uznała. O adopcji dzieci przez homoseksualistów mówi: "Uważam, że mniejsze jest cierpienie pary homoseksualnej, która nie może adoptować dziecka, niż dziecka, które zostałoby przez nią adoptowane, a co za tym idzie, narażone na szykany". "Córka generała ma poglądy takie jak Kaczyński!" - emocjonuje się wtorkowy "Fakt" i już porównuje Jaruzelską do Magdaleny Ogórek. Jeśli zaś chodzi o gospodarkę, to Jaruzelska wypowiada się jak liberał, a nie jak socjaldemokrata. "Są też klasy społeczne, które podnoszą wydajność gospodarczą, dają miejsca pracy, więc to nie jest tak, że można sobie bezkarnie podnosić podatki. Bo to może być zabójcze dla przedsiębiorców, a to przecież oni dają pracę" - pod tymi słowami mógłby się podpisać i Leszek Balcerowicz.