Może i PO zaliczyło "TANGO DOWN" (Tusk tak się zmartwił, że aż poszedł w klasycznych godzinach urzędowania grać w tenisa gdzie go przycięli paparazzi i znowu jest afera), ale przypomnijmy, jak to się mówi, z tego miejsca, że największe "TANGO DOWN" to dopadło SLD za rzecznikowania Kality właśnie: w zeszłorocznych wyborach, kiedy to upokorzony ówczesny szef partii Grzegorz Napieralski musiał się publicznie cieszyć, że SLD w ogóle wślizgnęło się do Sejmu. Obecny sondaż niby podnosi SLD-owskie notowania do 10 procent, tyle, że lewicowawa konkurencja Sojuszu - Ruch Palikota - odsadza partię Kality o całe siedem punktów procentowych. Tak więc komu dzwonią, temu dzwonią, ale osada poprzedniego wcielenia SLD, które odnotowało takie przyziemienie jakiego najstarsi eseldowcy nie pamiętają, raczej nie powinno robić "Zygu zygu marcheweczka". Bo śmiesznie to wygląda.