"Gazeta Wyborcza" pisze, że studiujący na warszawskiej SGGW weterynarię Sawicki oblał egzamin z przedmiotu "choroby zakaźne" u prof. Frymusa, uważanego za jednego z najlepszych na uczelni. Następnie, powtarzając semestr, w ogóle do egzaminu nie podszedł. Wtedy to na istniejącym 200 lat uniwersytecie zwołano komisję egzaminacyjną, już bez Frymusa, która zaliczyła Sawickiemu przedmiot. Miesiąc później świeżo upieczony weterynarz rozpoczął pracę w Sokołowie Podlaskim "i chwali się kolegom, że zarabia 12 tysięcy złotych miesięcznie" - pisze "GW".