Podobno PiS poważnie bierze pod uwagę zaproszenie Ziobry, Kempy i innych solidarnopolaków z powrotem do PiS. Biorąc pod uwagę niespecjalnie szerokie perspektywy Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobro (nawet po dodaniu do oficjalnej nazwy godności jej założyciela, która miała być wabikiem na wyborców), członkowie partii mogą się na to zgodzić. Jak to jednak w bajkach bywa, jest jednak jeden warunek. Mogą wrócić, ale bez Jacka Kurskiego. Bo to jego prezes uważa za sprawcę - jak to ujmowała Lisbeth Salander - Całego Zła. I o podbechtywanie byłego delfina Ziobry do odejścia. Innymi słowy, żeby solidarnopolacy mogli powrócić do PiS, muszą się najpierw upokorzyć przed prezesem. A to upokorzenie miałoby polegać na czymś w rodzaju samozeszmacenia, którym byłoby pozostawienie kolegi za burtą. Czy tak się stanie? A jeśli tak, to cóż zrobi biedny Kurski? Czy pozostanie mu chałturzenie śpiewaniem smutnych piosenek na biznesowych spotkaniach?