Choć twierdzi, iż na razie żadnych propozycji nie ma i mówi "tylko o możliwych scenariuszach", od razu zaznacza, iż na pewno nie pójdzie do PO "na takich warunkach jak Kamiński czy Kluzik-Rostowska, gdzie biletem wstępu było mizianie". Nie. On miział się nie będzie. "Miałbym zostać byłym pisowcem, którego sens polityczny polega na mizianiu PO? Nigdy!" - zapowiada w wywiadzie dla "Rz" Dorn. Ale, jak zaznacza, z PIS "nie wiąże żadnych nadziei na zmianę na lepsze w Polsce", bo "są ekstatyczni". "Im ojczyste grobowce przy dźwięku fletni skaczą jak owce, a jak ktoś się unosi w stratosferze, to nie widzę szans, by go ściągnąć na ziemię" - rzecze Dorn, odwołując się do wiersza J. Słowackiego "Wielcyśmy byli, śmieszniśmy byli". Dodaje, iż dla niego "Platforma to bracia rozumni", w których "łatwiej można tchnąć troszeczkę ducha", niż "pogrążonych w ekstazie pisowców ściągnąć na ziemski padół". Nie wiadomo jednak, co z transferem do PO będzie, gdyż Dorn nie wyklucza, iż obóz PO " zainteresowany będzie wyłącznie mizianiem", a wtedy - nici z przyjaźni. Światełkiem w tunelu może być w takim przypadku oferta samego prezydenta Komorowskiego, która - co prawda - jeszcze się nie pojawiła, ale jakby ją widać na horyzoncie.... "Będziemy negocjować" - mówi w wywiadzie dla "Rz" Dorn. A my, cóż - będziemy informować. O kolejnych, równie zaskakujących, politycznych metamorfozach.