Wzdyż wołałem, już dawno, że trzeba w tej sprawie Coś zrobić, a Ty czekasz, Panie Jarosławie, Po próżnicy... Wszak ginie Ojczyzna Kochana I wzywa Cię do boju, jak Węgry - Orbana. Azali nie dostrzegasz, co się wokół dzieje? Kondominium nas gnębi. KPP szaleje Na świeżym trupie Polski... Gdy niecny Żydowin Śmie Poetę pozywać, a minister Gowin Rewizyji nie wnosi - na co jeszcze czekać? Tu nie ma żartów. Larum! Tu nie można zwlekać. Na początek należy rozwiązać "Gazetę" A potem przez umyślnych posłać po Poetę By koronę królewską włożył Ci na głowę. Na miejsce ceremonii - obierz Czestochowę, Skąd te czucia i rymy. Poeta nie trwożny Na dźwięk wiersza blednieje każdy płaz bezbożny Ze strachu. Ten Poeta dzieckiem urwał hydrze Łeb w kolebce. W młodości do Partii się chytrze Uśmiechał, by ją niszczyć. Taka była pora... Walczył niczym Wallenrod; wzorem Almanzora Pocałowaniem wszczepiał jad w zdradzieckie dusze... A dziś, pod Milanówkiem, cierpi wciąż katusze. Przeto koniecznie trzeba coś zrobić w tej sprawie Wieszcz Cię wzywa! Do boju, Panie Jarosławie! A "Fronda" prawie uwierzyła, że to Wieszcz wzywa. Niby nie do końca, niby zastanawiając się, czy to żart czy nie żart. Ale na stronie panował ewidentnie panował nastrój nadziei. Że może jednak Wieszcz się odezwał, może w dzwon uderzył... Mimo, że Rymkiewicz naprawdę musiałby być pretensjonalnym bufonem, żeby się samemu Poetą nazywać przez duże pe, Wieszczem przez duże wu, i uznawać się za odpowiednią osobę do "koronowania" pana Jarosława. Nie wspominając o przeuroczym wallenrodyzmie... :)