Przypomnijmy - 16 sierpnia weszła w życie kolejna ustawa o Trybunale Konstytucyjnym. Na jej podstawie w Dzienniku Ustaw opublikowano zaległe wyroki/"opinie grupy kolesi", za wyjątkiem wyroków/"opinii grupy kolesi" z 9 marca i 11 sierpnia (wtedy to Trybunał zajmował się ustawami o Trybunale). Rząd do tej pory mówił jasno: Trybunał nie stosuje się do ustawy, a więc nie wydaje wyroków, tylko opinie i nie będzie ich publikacji w Dzienniku Ustaw. Jednak nowa ustawa pozwala na ich, jak to pięknie ujęto - konwalidację, czyli, innymi słowy, uzdrowienie. Czy - parafrazując rządową retorykę - uzdrowione opinie grupy kolesi spotykających się na kawie i ciastkach stają się już pełnoprawnymi wyrokami? Dziennikarka TVN24 zapytała rzecznika rządu, czy to co opublikowano we wtorek, to wyroki. "Sam nie wiem... Wyrok musi spełniać określone kryteria, wymagania. Te dokumenty, które są wysyłane do KPRM przez prezesa Rzeplińskiego, nie spełniają takich kryteriów. Są procedowane w niewłaściwym trybie. Publikujemy to dlatego, że to dopuszcza to ustawa" - oznajmił Rafał Bochenek. "Te rozstrzygnięcia nie są nazwane wyrokami, ponieważ one nie spełniały tych kryteriów ustawowych, które były przewidziane przez akty prawne, które obowiązywały w chwili ich wydawania" - wyjaśnił. Zaglądamy do Dziennika Ustaw, a tam jak byk - "Wyrok Trybunału Konstytucyjnego z dnia...", "Wyrok Trybunału Konstytucyjnego z dnia...". Nie wiadomo jednak, czy rząd uznał opinie za wyroki (lub wyroki za wyroki) czy też po prostu wpisał "wyrok", bo tak stoi na dokumencie. W każdym razie brzmi to o niebo lepiej niż "Sam nie wiem Trybunału Konstytucyjnego z dnia...".