Rzecz rozegrała się wokół wpisu współwłaścicielki restauracji, w której prezydent Andrzej Duda spotkał się w Krakowie z amerykańskimi senatorami. Katarzyna Kukieła napisała na Facebooku zwracając się do polskiego prezydenta: "Czy nadal ty i twój elektorat uważacie, że ja jestem w KOD i biorę udział w marszach dlatego, że oderwaliście mnie od koryta? Mam nadzieję, sądząc po pańskiej minie, że jedzenie z mojego koryta wszystkim smakowało, a wnętrza i ich wystrój do gustu przypadło" - brzmiał fragment jej wpisu. W sieci zawrzało, zakotłowało i dostało się pracownikom BOR (ostatnio na ostrzu noża przez oponę). "Czy BOR wziął pod uwagę, jakie możliwości techniczne ma ktoś, kto przygotowuje prezydencki posiłek? No naprawdę, karmić prezydenta Andrzeja Dudę u KODziarzy" - napisała polityczna blogerka Kataryna. Ale pan prezydent szybko stanął w obronie swoich borowików : "Bez przesady. Please... (...) Żyjemy w Polsce razem" i... pozamiatał! Kryzys związany z aferą restauracyjną zażegnany. Dobór słów 10/10. No i można kłaść się spać.