A wszystko przez artykuł dotyczący - cóż poradzić - parówek na stacjach Orlenu. "Kusi wpatrywanie się w kojący, jednostajny ruch maszyny, która podgrzewa obracające się leniwie wokół własnej osi parówki. Dlatego przychodzisz. I przebierasz nogami. Bo jakie mięso wybrać? Białą kiełbaskę, kabanos, czy parówkę chilli? A sos? Ulec klasyce, postawić na ketchup i musztardę? A może zaszaleć i wybrać duński? Czy narazić się wszystkim dookoła wybierając czosnkowy? Podejmujesz decyzję. A po chwili podskakujesz z ekscytacji na sygnał szeleszczącej, biało-czerwonej bibułki, do której wkładana jest parująca bułka. Tyle emocji serwujesz sobie za parę dwuzłotowych monet. Bez grosza" - z namaszczeniem pisze lisi portal, opatrując artykuł zdjęciami smakowicie wyglądających parówek. No, niestety. Wiadomo, z czym to się kojarzy. Tyle, że Aston Martin Jamesa Bonda to to nie jest. Złośliwa obsada "Twittera" zareagowała błyskawicznie."Parówki poproszę i wszystko w tym temacie:)" - pisze na przykład Tomasz Sekielski. "Ale przyznasz, ze reklama skuteczna, Firma O może być zadowolona :)" - odpowiada Sylwester Latkowski. Tomasz Sekielski na to: "oj tak nowa jakość w reklamie i dziennikarstwie". Na netowe szyderstwa szybko zareagował Tomasz Machała, redaktor naczelny portalu: Jakieś 10 dni temu usłyszałem, że miesięcznie na Orlenie kupuje się 3 miliony parówek. Pomyślałem - ciekawe. Parówki nie są zbyt zdrowe, w Polsce mieszka 38 milionów ludzi, a hot-dogi sprzedaje przecież nie tylko Orlen. Parówki pierwszy wprowadził chyba Statoil, a dziś handel hot-dogami kwitnie na wszystkich stacjach. Więc jakieś 9 dni temu zamówiłem u Kasi Kamińskiej tekst o tym - pisze Machała.Kasia tekst napisała. Po drodze wyszło, że sprzedaż parówek nie jest uzależniona od dnia tygodnia. To powiedziałbym interesujące szczególnie. W naszym katolickim kraju, czy jest piątek, czy Wielki Post, parówki schodzą równo.Machała zapewnia, że żadnych pieniędzy ani od producenta parówek ani od "Orlenu" nikt z portalu nie brał. "Okazało się, że zamiast to rozważać na poziomie kulinarnym, motoryzacyjnym, socjologicznym, jakimkolwiek, zaczęto rozważać to na poziomie biznesowym. To znaczy, czy ja (my) wzięliśmy jakieś pieniądze od producenta parówek, albo od Orlenu. Otóż nie wzięliśmy. Nie wzięliśmy też pieniędzy od prezesa PKN Orlen Jacka Krawca. Jego tekst ukazał się dziś po pierwsze dlatego, że Jacek Krawiec jest szefem jednej z największych polskich firm, po drugie dlatego, że jest jednym z liderów polskiej opinii, po trzecie dlatego, że naTemat ma ambicję być miejscem prowadzenia debat na ważne tematy". Ale jeśli komuś mało parówek i blogera Krawca, to niech zerknie na innego z blogerów na lisowej liście: O bakaliach, panie Owerko! O bakaliach!