Protesty miałyby się odbyć 13 grudnia pod hasłem "Stop dewastacji Polski". List zachęcający do wzięcia w nich udziału ukazał się na Twitterze, a podpisali się pod nim m.in. Lech Wałęsa, Mateusz Kijowski, Krystyna Janda, Władysław Frasyniuk, Grzegorz Schetyna i Ryszard Petru. Na odpowiedź ze strony zawsze czujnej i aktywnej w mediach społecznościowych Krystyny Pawłowicz nie trzeba było długo czekać. "Utracone konfitury Lecha Wałęsy" "Dzieci postkomunizmu ciągle nie przyjmują do wiadomości wyników ostatnich wyborów. Rękami wprowadzonych w błąd Polaków, których planują użyć jako swe tarcze i tarany, chcą obalić 13.12. na ulicach obecny legalny rząd i inne legalne polskie władze. Być może znowu będą wzywać na pomoc niemieckich antyfaszystów i innych podobnych bojówkarzy zewnętrznych" - napisała na Facebooku. Posłanka wątpi w to, czy Polacy zareagują na apel obecnych i byłych liderów opozycji. "Czy Polacy zechcą (...) awanturować się przeciwko swoim interesom dla ratowania utraconych konfitur panów Schetyny, Wałęsy, Frasyniuka, Broniarza, pani Jandy czy też jakiegoś Kijowskiego? Nie dajmy się kolejny raz wykiwać, tym bardziej, że w grupce prowokatorów jest m.in. poseł Petru, który nawet nie zna dobrze polskiego języka, polskiej historii, podstaw polskiej tradycji ani kultury, a nawet nie potrafi wypełnić przekazu bankowego" - dodała Krystyna Pawłowicz. "Z płaczem do ministra Błaszczaka" Po chwili zamieściła na Facebooku jeszcze jeden wpis: "Nie prowokujcie kodziarze i temu podobna targowico, bo doczekacie się wreszcie od Polaków łomotu i będziecie wtedy latać do ministra Błaszczaka z płaczem. Chociaż, jak już was Polacy znają, polecicie ze skargą raczej do Berlina i Moskwy. To kto wam tym razem zadymę sfinansuje?" - dopytywała posłanka Pawłowicz.