Nigel Farage, który od lat opowiadał się za wyjściem Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej, zabrał w europarlamencie głos po raz pierwszy, od kiedy Theresa May uruchomiła artykuł 50 traktatu lizbońskiego.I jak to w przypadku wystąpień Farage'a bywa - wióry leciały. Oberwało się m.in. Donaldowi Tuskowi. "Pana Tuska nie ma dzisiaj z nami. Pewnie wciąż płacze. Wyglądał ostatnio nieco łzawo, czyż nie?" - zaczął Farage, po czym skrytykował jego memorandum, m.in. za umożliwienie Hiszpanii zablokowania porozumienia z Wielką Brytanią na terenie Gibraltaru. Farage zarzucił unijnymi negocjatorom, że żądają od Zjednoczonego Królestwa okupu. "Zachowujecie się jak mafia, myślicie, że jesteśmy waszymi zakładnikami" - stwierdził europoseł. W tym momencie przerwał mu przewodniczący Parlamentu Europejskiego. "Mówienie o mafii jest niedopuszczalne" - pouczył Farage'a Antonio Tajani. "Rozumiem, panie przewodniczący. Zmieniam na gangsterów" - odparł Farage. Na koniec były lider UKIP pogroził Unii palcem: "Wcale nie musimy jeździć niemieckimi samochodami, nie musimy pić francuskiego wina, nie musimy jeść belgijskiej czekolady. Możemy to dostać od innych".