- Pani jest od tego filmu "Solidarni". Od tego pisowskiego paskudztwa - marudził Niesiołowski, a kolorki mu na lico z nerwów wstępowały. - Nie chcę z panią rozmawiać. Niech pani idzie do PiS-u. Proszę to odwrócić, bo pani rozbiję kamerę - mantyczył. - Czy pani jest głucha? Niech pani idzie do tych pisowskich lizusów. Bez zgody proszę mnie nie filmować, bo pani rozbiję kamerę. W tle słychać było "Stefan, daj spokój". Ale nie dał. Jak to się skończyło, widać tu. A nie można było tego przewidzieć?