Jak donosi "Fakt", Anna Fotyga poskarżyła się na rutynową kontrolę na lotnisku. Przeszła przez bramkę. Zapikało. Zdjęła buty. Zapikało. Podeszła więc funkcjonariuszka Służby Ochrony Lotniska i przystąpiła do działań rutynowych. Ci, którzy kiedykolwiek przechodzili przez taką kontrolę na lotnisku wiedzą, że polega ono na kilkurazowym dotknięciu kończyn i torsu pasażera w celu sprawdzenia, czy pod ubraniem nie przenosi on niebezpiecznych przedmiotów. Ci, którzy przechodzili taką kontrolę nie spotkali się także zapewne nigdy z sytuacją, by ktokolwiek z jej powodu podnosił raban. A pani Fotyga podniosła. W wyniku rabanu przyniesiono jej parawan (widzieliście Państwo kiedyś, żeby ktokolwiek domagał się parawanu?), ale i to nie wystarczyło. Wściekła Fotyga zamierza złożyć oficjalną skargę do marszałka województwa pomorskiego na niebywałą bezczelność, która ją spotkała. Bezczelność ta polega na tym, że została potraktowana jak wszyscy inni. "Fakt" przypomina, że w 2007 roku (jeszcze za rządów PiS) wyrzucono z pracy funkcjonariusza, który w Szczecinie śmiał w ten sam sposób potraktować kardynała Józefa Glempa. Nasi politycy coś nie mają szczęścia do samolotów. Jak nie Niemcy przeczochrają, to swoi obszukają i potem wszystkim jest smutno.