Organizatorzy akcji "Miasto Jest Nasze" kilka dni temu zamieścili na Facebooku apel: "Warszawiacy! Warszawianki! 13 października każdy z nas będzie mógł zabrać głos w sprawie przyszłości Warszawy. Niezależnie od preferencji politycznych, referendum jest okazją do oceny urzędników rządzących Stolicą w naszym imieniu. Już teraz obserwujemy jak jego perspektywa wpływa na władze miasta. Decyzje, które jeszcze kilka miesięcy temu wydawały się niemożliwe, dziś stają się rzeczywistością. Jest to najlepszy dowód na znaczenie zaangażowania mieszkańców w sprawy publiczne. Jakość rządów zależy od nas!13 października staw się w swojej komisji wyborczej i oddaj głos. Głosuj jak chcesz - ważne, że to zrobisz. Pokażmy, że miasto jest nasze.Warszawo, zakochaj się w referendum!". Pod tym wezwaniem postanowił zabrać głos Maciej Klimczak... (czego zapewne później pożałował). "Piotrze, piszesz, że mieszkasz pod Warszawą i to Twoje szczęście. Zaufaj warszawiakom - prawdziwym od pokoleń - nie damy się słoikom" - napisał. Jego słowa nie przeszły bez echa - na Facebooku zagrzmiało... "Dzielenie mieszkańców na słoików i warszawiaków od pokoleń jest smutne w kraju już i tak podzielonym przez partie"; "Panie Ministrze, a od ilu pokoleń jest Pan warszawiakiem? Bo u nas wybuchła cała dyskusja na ten temat i jeśli Panu to nie przeszkadza (dość chętnie Pan pisze o swoich korzeniach) to chętnie byśmy się dowiedzieli więcej o Pana przodkach" - gorączkowali się internauci. Na co Klimczak zaapelował: "Zapomnieliście, że to mój profil prywatny. Zatem bez tytułowania proszę...". "Panie Ministrze, wydaje mi się, że jesteś Pan fajansiarz. Pisałem to prywatnie... ;-P" - taka padła na te słowa odpowiedź. Całą dyskusję podsumował Łowca fejsowych gobelinów: "Trollem roku zostaje przez nasz ogłoszony Maciej Klimczak (Kancelaria Prezydenta). Nie wstydzi się pisać takich bzdur jak powyżej. No ale jaki sługa, taki pan...czy tam odwrotnie". I cóż więcej rzec... co dodać? oprac. emi