Kamiński bowiem po swoim odejściu z PiS wytoczył przeciwko prezesowi Polskęzbawowi najcięższe działa i jął po mediach wygadywać na prezesa. Było to o tyle fascynujące, że wygadując zaznaczał przez cały czas po dżentelmeńsku, że złego słowa o prezesie nie powie. Prezes nie pozostał dłużny nabijając się z fryzury pana Michała, a raczej jej zupełnego braku. Słowem - chemii między Kamińskim a PiS-em (bo prezes jest prezesem-słońce, który może powiedzieć "partia to ja") nie ma. No i tak się porobiło, że aspirujący z powrotem do PiS-u Adam Bielan, uchodzący za genialnego stratega, głowę napoleońską, nie pomyślał. I biorąc niedawno ślub z żoną młodą wziął sobie na świadka znienawidzonego w PiS Michała Kamińskiego. Wiewiórki szepczą, że prezes na to "rozserdywsja duże", jak - nie przymierzając - Tuchaj-bej w "Ogniem i mieczem". I osoby tak bezczelnie się obnoszącej z jego naczelnym wrogiem w partii już nie chce. - Adam miał otwartą drogę powrotu do partii. Ale utrzymywania bliskiej znajomości z Kamińskim powszechnie uważanym za zdrajcę, który ciągle szkodzi partii, prezes może mu nie wybaczyć. To poważny problem z zaufaniem, zwłaszcza że Adam starał się sprawiać wrażenie, że z Michałem nic go już nie łączy - cytuje "Super Expresse" "jednego z polityków z otoczenia Kaczyńskiego".