Marek Suski, od końca 2017 roku szef Gabinetu Politycznego Prezesa Rady Ministrów, to człowiek renesansu. W obszernym wywiadzie dla "Dziennika Gazety Prawnej" opowiada o zamiłowaniu do sztuki, pomysłowości, wytwarzaniu pasty do butów, zrobieniu sandałów, a także niespełnionej karierze w Hollywood. Poseł Suski to człowiek niezwykle wrażliwy. Wzrusza się, gdy ogląda filmy, maluje obrazy, chodzi do opery, a przede wszystkim czyta i pisze poezję."Po całym dniu czytania ustaw, rozporządzeń, gdzie samy artykuły i paragrafy, wieczorem włączam muzykę i czytam" - przyznaje w rozmowie z "DGP"."Poezja to ucieczka od tego strasznego, technokratycznego, prawniczego języka. Zamiast ciągu paragrafów mam zestawienia słów, które wywołują w człowieku wzruszenie, zadumę, emocje. I to się po prostu nazywa poezja. To lek na ustawowy bełkot, muszę przeczytać coś pięknego, bo zwariowałbym!" - tłumaczy Suski.Poseł znany jest też z tego, że maluje obrazy. Jak przyznaje, pozwoliło mu to na godne życie. Dzięki sprzedaży obrazów postawił sobie dom.Suski pracował też w Teatrze Wielkim, gdzie był perukarzem. Gdyby dziś miał zająć się charakteryzacją Mateusza Morawieckiego lub Waldemara Pawlaka, nie miałby z tym kłopotu. "Takie osoby jest znacznie łatwiej zmienić w postać charakterystyczną niż postać charakterystyczną w inną. Najlepszą twarzą do przerobienia jest twarz nijaka, w której nie ma do przerobienia grubych brwi, grubych ust, rozszerzonego nosa czy szczególnie dziwnych oczu czy uszu" - tłumaczy poseł i dodaje, że w tym zawodzie miał duży talent. Kto wie, a być może byłby dziś zdobywcą Oscara..."Jeden z moich kolegów jest charakteryzatorem w Hollywood i podczas odwiedzin w kraju namawiał mnie, bym pojechał razem z nim do Stanów. Komplementował mnie: 'Ty byś był tam jednym z najlepszych!'. W USA charakteryzacja jest uznawana za dziedzinę sztuki. Za wybitne osiągnięcia przyznawane są Oscary" - mówi Suski.Poseł nie zdecydował się na wyjazd. Jak mówi, zatrzymał go "obowiązek wobec ojczyzny". Więcej w "Dzienniku Gazecie Prawnej"