W rozmowie z tygodnikiem "Sieci Prawdy" Wolski żali się, jak wielki ostracyzm spotkał go w III RP - rzecz jasna za niepokorne poglądy. Przejawem tego ostracyzmu było nierecenzowanie książek Marcina Wolskiego. A od tego już krok do holokaustu. "W pewnym momencie zauważyłem, że znalazłem się w rezerwacie 'Gazety Polskiej' i 'Tygodnika Solidarność'. Doszło do tego, że problemem staje się nie to, że moje książki dostają złe recenzje, ale to, że w ogóle żadnych. Poczułem się przysłowiowym Żydem w III Rzeszy, poczułem, że mnie nie ma". Teraz ten artysta prześladowany, artysta wyklęty, może się wreszcie odkuć. Wszak jak mówił w "Dzienniku Gazecie Prawnej": "Jest jak w brydżu, rozdaje ten, kto bierze ostatnią lewę. Zasady są proste: były wybory, wygrała ta partia, więc trzeba się z tym pogodzić i morda w kubeł".