- Przepraszam, że powiem bardzo kolokwialnie, ale chodzi o to, czy Ewa Kopacz ma jaja czy ich nie ma. Czy ma power, ma leadership, czy go nie ma. Nie mam co do tego pewności - w ten sposób Kazimierz Marcinkiewicz dywagował na temat zdolności przywódczych pani premier. Nie bez echa przeszła patriotyczna wymowa słowa "leadership". Marcinkiewicz zastanawiał się bowiem, czy Kopacz ma w sobie "lyderszyp". Słychać wyraźnie, że choć praca w Londynie wzbogaciła język i elokwencję gorzowianina, to jednak serce wciąż bije po polsku.