Jarosław Kaczyński razem z kolegami pojechali na rozgrzebany odcinek autostrady pod Warszawę, ustawił się przed kamerami i powiedział tak: "Nie ma autostrad. Nie ma linii kolejowych. Nie ma właściwie niczego, jeśli chodzi o te urządzenia, które miały służyć na Euro, ale przede wszystkim później miały służyć Polakom". Co na to niemanie poradzić? Sęk w tym, że nie wiadomo. Ale prezes wzywa i tak: "Rząd dużo zepsuł, tego nie możemy naprawić, ale mimo to możemy zrobić bardzo dużo. Nie dajmy Tuskowi zepsuć Euro 2012. My chcemy, by imprez się udała, by Polacy mogli być usatysfakcjonowani". Czyli co mamy robić konkretnie? Przeprowadzić szybką rewolucję, obalić Tuska, rozpisać nowe wybory, szybciuteńko przed Euro je przeprowadzić, żeby Kaczyński zdążył dobudować autrostady, linie kolejowe i inne "urządzenia"? Sami się wziąc za budowanie autostrad? Ciekawa, swoją drogą, retoryka jak na kogoś, kto zapowiada na czas Euro 2012 protesty obrońców telewizji "Trwam".