Posłanka walczyła o to, żeby sąd uznał, iż nie powiedziała do posła SLD na sejmowej sali "sp...aj". Wpierw chciała, żeby prokuratura wszczęła śledztwo przeciwko przestępstwu "fałszowania stenogramu". Prokuratura wykonała ten ruch, ale sprawę następnie umorzyła. Stenotypistka miała zeznać, że Pawłowicz wypowiedziała "spierdalaj" "tzw. teatralnym szeptem", podkreślając swoją wypowiedź "ekspresyjnym ruchem warg". Pawłowicz napisała więc zażalenie. "Ekspresyjny ruch warg, któremu towarzyszyło przyłożenie obu dłoni do ust, o czym jest mowa w zeznaniu pani stenografistki, był w istocie zachowaniem niewerbalnym, mającym charakter wyrazistego gestu, a przetransponowanie go na inkryminowany zapis w stenogramie jest równoznaczne z nadinterpretacją" - pisała. Niestety, po terminie. I zamknęła się w końcu sądowa droga do uznania, że nie było "sp...aj", tylko był ekspresyjny ruch warg Krystyny Pawłowicz. Sprawę opisuje "Rzeczpospolita"