Przypomnijmy - Jarosław Gowin w programie Olejnik nieoczekiwanie ocenił lidera KOD jako resortowe dziecko (wnuka właściwie) i spadkobiercę komunistycznej tradycji. "Dziad Kijowskiego związany był z komunistycznym aparatem represji. Dlatego potwierdzam tezę Jarosława Kaczyńskiego, że istnieje pewien historyczny związek pomiędzy częścią tych, którzy protestują, a środowiskiem komunistycznym" - wywodził Jarosław Gowin. W czwartek przypominaliśmy wypowiedź tego samego Gowina, tyle że z 2013 roku: "Grzebanie w życiorysach rodzin to jest rzecz moralnie absolutnie niedopuszczalna. To się nie mieści w kanonie cywilizacji zachodniej. W tej cywilizacji człowiek jest odpowiedzialny za swoje czyny" - przekonywał w 2013 roku w RMF FM. W piątek natomiast Jarosław Gowin osobiście postanowił wyjaśnić, dlaczego zabrał się za grzebanie w drzewie genealogicznym Mateusza Kijowskiego. Okazuje się, że wszystko przez... Monikę Olejnik! "Z faktami się nie dyskutuje. Natomiast żałuję, że dałem się sprowokować pewnej pięknej kobiecie, żeby wdawać się w ogóle w tego typu dywagacje. W protestach przeciwko rządowi uczestniczy bardzo wiele ludzi zatroskanych, nie odmawiam dobrej woli, ale równocześnie nie mogę przymknąć oka na fakt, iż istnieje pewna ciągłość - w wielu przypadkach - między ludźmi dawnego systemu, a inicjatorami tych protestów" - podtrzymał swoją tezę wicepremier na antenie TVP Info.