Podczas gdy koledzy z partii zajadają się ośmiorniczkami, premier Ewa Kopacz musiała ratować się w Łodzi własnym prowiantem w postaci drożdżówki. "Chciałam zjeść kaszankę, ale nie było" - przyznała, nie ukrywając rozczarowania, premier."Strażacy zgłodnieli i wymietli wszystko" - wyjaśnił głos zza kadru.