Slezak przez kilka tygodni wymieniał z oszustką (oszustem?) wiadomości - nawet kilkadziesiąt, a kiedy wielokrotnie odmówiła spotkania w realu, nabrał podejrzeń. Wówczas Magda M., bo tak się nazywała (nazywał?), skasowała swój profil. Slezak z rozbrajającą szczerością przyznał, że nie wie, z kim korespondował, ale skoro "ktoś potrafił stworzyć fikcyjną postać w tak specyficznym środowisku, jak dziennikarskie (jesteśmy podejrzliwi, potrafimy weryfikować informacje, wszyscy się znamy - również z ludźmi z konkurencji)... to może to zrobić właściwie wszędzie". Sprawa poruszyła kolegów po fachu. "Mój dziennikarski nos mówi, że przyznanie się to najlepsza metoda na uniknięcie szantażu" - napisał na Twitterze Cezary Gmyz. "Chłopie, chwalisz się ‘extra gugl śledztwem’, czy flirtowaniem z mężatką? Co na to żona i dwójka dzieci?" - pyta Slezaka dziennikarz "Gazety Polskiej" Samuel Rodrigo Pereira.