Donalda Trumpa na Twitterze obserwuje aż 17 milionów użytkowników. Obserwatorom wydawało się, że wybór na prezydenta sprawi, iż 70-letni miliarder odpuści Twittera, albo przynajmniej złagodzi ton swoich wpisów. Nic z tych rzeczy. Prezydent-elekt przekonuje, że dopóki media są zakłamane, on będzie wykorzystywał ten kanał komunikacji do odkłamywania ich przekazu. Donald Trump nie odmawia sobie także wbijania szpil oponentom. Przyjrzyjmy się, co "ćwierkał" Donalda Trump już po zwycięstwie w wyborach prezydenckich. "Próbowałem właśnie obejrzeć 'Saturday Night Live' - niestrawne! Totalnie stronnicze i nieśmieszne, a Baldwin już nie może być gorszy. Smutne" - prezydentowi Trumpowi nie spodobało się, jak Alec Baldwin go parodiuje. "Boeing buduje nowy Air Force One dla przyszłych prezydentów, ale koszty są poza wszelką kontrolą, ponad 4 miliardy dolarów. Anulować to zamówienie!" - prezydent Trump wykorzystuje serwis również jako narzędzie negocjacyjne. "Czy Chiny pytały nas o zgodę na obniżenie wartości swojej waluty (utrudniając naszym firmom konkurowanie), nakładanie podatków na nasze produkty (Stany nie robią tego wobec nich) albo budowanie ogromnego kompleksu wojskowego na środku Morza Południowochińskiego? Nie sądzę!" - prezydent Trump dał przedsmak sposobu, w jaki będzie uprawiał dyplomację. "Gdyby United Steelworkers 1999 był skuteczny, potrafiłby obronić miejsca pracy w Indianie. Mam radę - więcej pracujcie, mniej gadajcie" - prezydent Trump wdał się w polemikę ze związkiem zawodowym. "Gdyby prasa pisała o mnie uczciwie, miałbym mniej powodów do 'tweetowania'. Niestety, to chyba nigdy nie nastąpi!" - uważa prezydent Trump. Chcecie więcej? Tu w oryginale: