Na Marka Migalskiego wsiadło pół netu. Podobnie, jak wcześniej na Wojewódzkiego i Figurskiego za ich wysokich lotów żarty o gwałceniu Ukrainek. Do klepania Migalskiego dołączyła nawet Monika Olejnik, tyle, że jakoś bardzo nieporadnie, bo - nie bardzo wiadomo po co - wypomniała mu kupowanie czerwonej bielizny dla dziewczyny, a cóż w takim kupowaniu złego? Migalski, cały szczęśliwy z zamieszania, zaciera na Twitterze łapki i udaje, że nie wie o co chodzi: "dlaczego każdy zakłada, że mówiłem o seksualności Grodzkiej?" - pyta, mimo, że każdy może zobaczyć, że napisał "Grodzki" a nie "Grodzka". Jak tak dalej pójdzie, to za chwilę zacznie ściemniać, że miał na myśli Tomasza Grodzkiego ze szczecińskiej PO. Ale do rzeczy. Nie ma co wątpić, że Migalski wiedział doskonale, że chlapiąc na Twitterze - chlapie po coś. Tylko po co? PJN dołuje w sondażach, więc chce przypomnieć o partii? Tyle, że takie teksty nie są w stylu PJN pozycjonującego się jako "elegancka i tolerancyjna prawica". Szuka na PJN nowego pomysłu i chce go przenieść na prawo? Nie ma sensu, tam rozmościł się PiS, a Solidarna Polska ledwie u jego boku zipie. A może po prostu chce przejść do Solidarnej Polski (bo do PiS wstępu już nie ma)? Tylko po co, jeśli SP stoi w sondażach niewiele lepiej od PJN. A może daje sygnał Gowinowi, że zamierza dołączyć do jego konserwatywnej frakcji w PO (bo mówi się, że cały PJN wybiera się do Tuska)? Też nie bardzo - po wywaleniu z hukiem z partii posła Węgrzyna, który to "lubił sobie popatrzeć na lesbijki" dla tego typu prostackich żartów nie ma w PO specjalnej tolerancji. No, chyba, że Gowin (który już od jakiegoś czasu drażni Tuska, i wygląda na to, że celowo) próbuje wybudować własną partię - bardziej w stronę centrum patrząc ze strony PiS, a na prawo od PO... Tym bardziej, że nie dalej, jak parę dni temu o "miejscu między PO a PiS" dla takiej teoretycznej partii mówił Kazimierz Marcinkiewicz. Czyżby Migalski w ten sposób dawał sygnał, że jest zainteresowany?