Europoseł zdradził między innymi, iż swojej żony nie bił, bo "nie było problemów", ale przyznał, że "niejednej żonie taka reakcja by pomogła wrócić na ziemię". Żałował także, iż nie był dość surowym ojcem i nie bił swoich synów, gdyż to "wzmocniłoby ich charakter, potrafiliby lepiej zachowywać się w sytuacjach kryzysowych". Zwierzenia Iwaszkiewicza nie wszystkim przypadły jednak do gustu. Postanowił on więc wydać dziś sprostowanie... "Szanowni Państwo! W związku z pojawiającymi się w mediach licznymi komentarzami dotyczącymi udzielonego przeze mnie wywiadu dla Gazety Wrocławskiej, z przykrością stwierdzam, iż fragment dotyczący rzekomego przyzwolenia na bicie dzieci czy też zachęcania do bicia kobiet, w żaden sposób nie oddaje intencji moich słów" - napisał na portalu społecznościowym "Facebook". "Sarkazm i ironia, którymi się posłużyłem, miały tylko i wyłącznie uwypuklić i ośmieszyć pojawiające się w ostatnim czasie nieustające ataki i przekłamania dotyczące rzekomych wypowiedzi przedstawicieli Kongresu Nowej Prawicy, a w szczególności Prezesa Janusza Korwin-Mikke" - dodał. "Niestety moja wypowiedź została potraktowana przez dziennikarza dosłownie, bez zobrazowania całej sytuacji. Zdaję sobie sprawę, że czytelnik mógł odnieść błędne wrażenie i dosłownie potraktować moją wypowiedź dotyczącą kobiet i dzieci. Zapewniam Państwa, że nie było to moją intencją. Jakie wnioski na przyszłość? Sarkazm i ironia nie jest dziś w cenie, a co za tym idzie należy się takim wypowiedziom dodatkowa narracja" - podsumował Iwaszkiewicz.