"230 osób straci pracę. Był pan tam 10 lat temu. Zamykają największy zakład pracy w Pieńsku" - krzyknął w kierunku prezydenta mieszkaniec Dolnego Śląska. Początkowo niewzruszony Duda kontynuował ściskanie dłoni mieszkańców. Kiedy jednak przejęte okrzyki nie cichły, prezydent zwrócił się do mężczyzny, odpowiadając: "Proszę się nie martwić, otworzą następny". Kilka godzin później prezydent nawiązał do sytuacji ze Zgorzelca podczas wizyty w Lubaniu. "Dowiedziałem się, że w pobliskim Pieńsku fabryka, która dzisiaj zatrudnia ponad 250 ludzi, właściciele właściwie robią wszystko, żeby upadła. I prawdopodobnie upadnie, ludzie stracą pracę. Rozmawiałem z burmistrzem, pytałem o sytuację. Pytałem, czy jest możliwość, że łatwo będzie tym ludziom znaleźć miejsca pracy. Odpowiedział, że wcale nie będzie to takie proste, choć wielkiego bezrobocia na tym terenie nie ma. Poprosiłem pana wojewodę o wsparcie. Będę też rozmawiał na ten temat z ministrami. Ta sprawa jest niezwykle ważna. Naprawa Polski polega na tym, że do takich ludzi ręka wyciągnięta jest zaraz i musimy to zrobić. Na tym polega sprawiedliwe państwo, które myśli o zwykłym człowieku" - powiedział.